sobota, 9 lipca 2016

Rozdział 3

Dzisiaj, w niedzielę, odbył się mecz Biało-Czerwonych z Francją. Prawdopodobnie najcięższy nasz mecz podczas kwalifikacji w Tokio.  Teoretycznie, gdybyśmy go przegrali, nic takiego by się nie stało. Jednak wygrana bardzo przybliżyła by nas do Rio oraz dodałaby naszym chłopakom wiary w siebie i we własne możliwości. Mimo tego, że stawka spotkania nie była najwyższa, stresowałam się. Życzyłam z całego serca naszym reprezentantom, aby wygrali z Francją i pokazali wszystkim niedowiarkom, że są po prostu najlepsi.
W końcu o godzinie 8:40 zabrzmiał w moich uszach dźwięk gwizdka, oznaczający początek meczu. Siedziałam na sofie, przykryta kocem i wpatrywałam się w ekran telewizora. Niestety pierwszy set został wygrany przez Francuzów. Niewiele brakowało, a to my cieszylibyśmy się z triumfu w pierwszej partii. Ale trudno, stało się. Początek był wyrównany, jednakże w nerwowej końcówce to Trójkolorowi pokazali klasę. Trzeba o tym zapomnieć, wyjść na boisko i wywalczyć zwycięstwo w kolejnym secie. Łatwo powiedzieć, lecz trudniej zrobić. Nasi chłopcy chyba przez chwilę zwątpili we własne możliwości. Popełniali wiele własnych błędów. Nie mogli przeciwstawić się perfekcyjnej zagrywce Francuzów. Bardzo ciężkie były też ataki rywali, praktycznie niemożliwe do wybronienia. Trójkolorowi odskoczyli nam na kilka "oczek". Widać było, że nakręcani wygranymi akcjami, szybko chcą zakończyć ten drugi set. Tak się też stało. Przegraliśmy set w naprawdę słabym stylu. Stylu niepodobnym do naszych walecznych chłopaków. Byłam bardzo  zdenerwowana. Doskonale wiedziałam, że nasi mogą wygrać to spotkanie. Muszą tylko uwierzyć we własne siły. Muszą pokazać swoją genialną siatkówkę, której jeszcze w dzisiejszym spotkaniu niestety nie pokazali. Muszą walczyć do końca, do ostatniej piłki. Muszą, po prostu muszą to wygrać!
-Kurcze! Chłopcy! Weźcie się w garść! Pokażcie tym Francuzom, że potraficie, że umiecie, że jesteście niezwyciężeni. Pokażcie, że naprawdę potraficie bawić się grą, że sprawia wam ona przyjemność! Chcecie dostać się do Rio? To spotkanie bardzo przybliży wam igrzyska. Igrzyska, o które walczycie prawie od roku. Przeszliście Puchar Świata w Japonii. Wygraliście dramatyczny bój o marzenia z Niemcami w Berlinie. Teraz pokażcie, że to właśnie Biało-Czerwone barwy są niezwyciężone! Jesteście Polakami!  To zobowiązuje! Pokażcie, że nigdy się nie poddacie. Pokażcie swoją siłę! - krzyczałam przed telewizorem. Wiedziałam doskonale, że przecież siatkarze mnie nie słyszą, ale moje słowa dodawały mi trochę otuchy. Dodawały mi wiary w naszych chłopaków.
W końcu po przerwie, która wydawała się trwać nieskończoność, rozpoczęła się trzecia partia meczu. Ostatnia nadzieja na wygraną. Już wtedy poczułam się dumna, że Kubi i wszyscy chłopacy są moimi rodakami. Wyszli na boisko z podniesionymi głowami, jakby zapomnieli o poprzednich przegranych setach. Wyszli na boisko, aby walczyć. 
Trzeba przyznać, że walczyli do końca o wszystkie piłki, jak na Polaków przystało. Jednak trochę im ta walka nie wychodziła. Francuzi już na początku odskoczyli nam na kilka małych punktów i trudno było ich dogonić. Staraliśmy się, ale było ciężko. W połowie seta przegrywaliśmy czteroma "oczkami". Wydawało się nierealne wygranie z Trójkolorowymi, którzy pod siatką cicho śmiali się i żartowali z naszych. Jednak ja głęboko w moim Biało-Czerwonym sercu wierzyłam w nasz zespół. Wiedziałam, że Kubiak nie pozwoli Francuzom tak po prostu się z nas wyśmiewać i że pokaże swoją klasę. Nie wiem dlaczego, ale po prostu tak czułam. Nagle zobaczyłam coś bardzo dziwnego. Stephane Antiga właśnie teraz, kiedy przegrywaliśmy kilkoma punktami, postanowił wprowadzić na boisku rezerwowych zawodników. Moją pierwszą myślą było to, że trener wie, iż spotkanie jest już przegrane i chce oszczędzić siły chłopaków z podstawowego składu na inne spotkania.
Jednak ta wersja nie pasowała mi do pana Antigi. On?! On - nasz trener, który zawsze wspiera chłopaków, sądzi, że to spotkanie jest już przegrane? Niemożliwe! Musiał mieć jakiś inny cel, wprowadzając na boisko rezerwowych. Ale jaki? Czy on zwariował? Poczułam się przez chwilę jak kibic sezonowiec, który zawsze wie wszystko najlepiej i który zawsze krytykuje decyzje trenerów. Zrobiło mi się jednak wstyd i w momencie zaufałam decyzji pana Stephana. Po kilku późniejszych akcjach byłam już przekonana, że była ona dobra. Polacy zaczęli odrabiać straty! Zdobyli kilka punktów z rzędu i bardzo zbliżyli się do wyniku Francuzów. Później już szło jak z płatka. Udało nam się wygrać tego tragicznego trzeciego seta! Byłam tak bardzo szczęśliwa, że skakałam jak mała dziewczynka. Udało nam się, naprawdę udało. Na twarzy Francuzów malował się gniew i lekkie rozczarowanie. Zapewne chcieli wygrać spotkanie 3:0 i mieć spokój. Nie spodziewali się też, że Polacy powstaną jak Feniks z popiołów i wygrają set w takiej beznadziejnej sytuacji. Myślę, że ta przegrana lekko ich przygniotła. A nasza drużyna, jak zawsze odrodziła się w bólach i smutkach. Odrodziliśmy się na nowo w tym spotkaniu, które wydawało się już przegrane. W kolejnym secie było już świetnie. Graliśmy naprawdę twardo i ostro. My od początku tej partii stawialiśmy warunki rywalom. Oni chyba jednak nie chcieli się do nich stosować i w skutek tego przegrali kolejnego seta. Doprowadziliśmy do tie-breaka! Wtedy już byłam spokojna o naszych. Skoro Trójkolorowi, teoretycznie najlepsi na świecie zawodnicy, przegrali dwa sety z rzędu i nie potrafili postawić się Polakom, to z pewnością nie dadzą nam rady i teraz. Tak też się stało. Francuzi załamani psychicznie, nie potrafili podnieść głów i walczyć. Na początku meczu byli zbyt pewni siebie, zbyt pyszni. To ich zgubiło i zraniło. W efekcie przegrali 2:3 z Polakami! Byłam taka dumna i radosna. Najpiękniejszą rzeczą, którą wtedy mogłam zobaczyć było szczęście i uśmiech na twarzach naszych reprezentantów. Wszyscy skakali, cieszyli się i tańczyli. Po meczu posłuchałam pięknego wywiadu z Kubim. Był bardzo zmęczony i wycieńczony, ale niezwykle szczęśliwy, i radosny, a to było najważniejsze. W wywiadzie Michał powtórzył jeszcze raz słynne słowa:
-Tak wygląda zespół, który chce pojechać na Igrzyska Olimpijskie i tak wygląda zespół, który na te igrzyska pojedzie!

***
Następnego dnia z samego rana byłam umówiona na wizytę u ginekologa. Miałam dowiedzieć się jakiej płci jest moje dziecko. Byłam tak bardzo podekscytowana. Jak najprędzej chciałam się tego dowiedzieć. Cała w skowronkach wyszłam z mieszkania i skierowałam się w kierunku przychodni. Postanowiłam przejść się pieszo, ponieważ spacer dobrze mi zrobi. W przychodni musiałam kilkanaście minut czekać w kolejce. W końcu weszłam do gabinetu. Przywitała mnie uśmiechnięta kobieta.
 

***
-Michał! Będę miała córeczkę! Tak się cieszę! - krzyczałam do słuchawki telefonu, rozmawiając z przyjacielem. Po policzkach płynęły mi łzy wzruszenia. To takie niesamowite uczucie! Pod serduszkiem noszę moją małą, ukochaną córeczkę.
-To niesamowite! Cieszę się twoim szczęściem! - natychmiast odpowiedział siatkarz. - Już nie mogę się doczekać, kiedy was zobaczę - moje dwie kochane księżniczki. A wiesz już, jak dasz jej na imię?
-Chyba tak - uśmiechnęłam się w duchu. - Myślę, że będzie nazywała się Lena.
-Lena. - powtórzył Michał lekko drżącym głosem. Od razu poznałam, że jest wzruszony. - Będę ją kochał tak bardzo jak własną siostrzenicę i nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić.
-A ona na pewno będzie cię kochała jak własnego wujka - dodałam.
 

***
Kolejne mecze podczas kwalifikacji w Tokio nie sprawiały naszym siatkarzom większego problemu. Wygrali w pięknym stylu zarówno z Japonią, jak i z Chinami. W końcu nadszedł mecz z Wenezuelą. Ostatnia prosta, którą chłopcy muszą pokonać, w drodze po marzenia. Ostatni mecz, który muszą wygrać, aby dostać się na upragnione igrzyska. Wenezuela była teoretycznie najsłabszym rywalem, jednak nie można było lekceważyć tej drużyny. Do meczu podeszliśmy ze skupieniem i wielką determinacją. Graliśmy naprawdę doskonale. W końcu... udało się! Wygraliśmy! Wygraliśmy z Wenezuelą 3-0! Najważniejsze było to, że dzięki temu zwycięstwu zapewniliśmy sobie bilet na Igrzyska Olimpijskie! Siatkarze tańczyli, skakali, krzyczeli. Spełnili swoje największe marzenia. Marzenia, o które musieli bardzo długo walczyć.
Ja także cieszyłam się niemniej niż nasi chłopacy. W końcu z całego serca życzyłam im awansu do Rio. Kilkanaście minut po meczu zadzwoniłam do Kubiego i pogratulowałam mu wspaniałego meczu oraz kwalifikacji na igrzyska. Poprosiłam też, aby dał mi do słuchawki po kolei każdego z siatkarzy. Mogłam powiedzieć kilka ciepłych słów każdemu z nich. Wszyscy byli niezwykle wzruszeni. Miałam też okazję porozmawiać na chwilę z panem Stephanem, bezwarunkowo moim ulubionym trenerem. Ten dzień był bardzo, bardzo szczęśliwy i z pewnością na długie lata pozostanie mi w pamięci. 






Tak prezentuje się rozdział trzeci. Nie jestem z niego szczególnie zadowolona, bo niektóre elementy mogły wyjść lepiej. Szczególnie początek i koniec rozdziału. Ale do Was należy ocena :) 
Zachęcam do komentowania.
Pozdrawiam
Ola

7 komentarzy:

  1. Kolejny bardzo przyjemny rozdział. Podoba mi się to w jaki sposób opisałaś mecz z Francją. Świetnie oddałaś emocje tamtego spotkania, czułam się jakbym oglądała je ponownie. Naprawdę czytanie tej części było dla mnie samą przyjemnością.
    Coraz bardziej podoba mi się postać głównej bohaterki. Jest taka normalna, zwyczajna, ze nie da się jej nie lubić. Na wielu blogach główna postać jest przesadnie przebojowa i idealna, ale tutaj jest to po prostu normalna dziewczyna.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo, bardzo mi miło :)
      Dziękuję za komentarz i za tyle miłych słów.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Bardzo fajny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy zaczęłam czytać ten rozdział miałam wrażenie jakbym czytała artykuł :D bardzo mi sie podoba :) Zazdroszczę tej łatwości w pisaniu!
    Buziaki
    Ironia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że Ci się podoba :)
      Pisanie ie zawsze przychodzi mi łatwo, ale jakoś daję radę ;)
      Buziaki

      Usuń
  4. Super! Najlepszy rzeczywiście był opis meczu z Francją. Bardzo mi się podobało i świetnie, że w opowiadaniu dzieje się coś więcej. Wybierasz się na mecze Ligi Światowej?
    Życzę dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń