czwartek, 17 sierpnia 2017

Epilog

Michał wstał i szybkim krokiem wyszedł z mieszkania. Gdy zamknął za sobą drzwi wejściowe, poczułam, że moje oczy robią się mokre od łez. Zabolało. Bardzo zabolało to, że zostawił mnie samą w pokoju. Chociaż rozumiałam go. Na pewno bał się, jak zareaguję na pocałunek. Nie wiedział, czy odwzajemniam jego uczucia. A co ja tak właściwie do niego czułam? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Zawsze był po prostu moim najlepszym przyjacielem. Po krótkim namyśle uświadomiłam sobie, kim tak naprawdę jest dla mnie Michał i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Zupełnie nie wiedziałam, co robić. Podbiegłam szybko do otwartego okna. Na dworze panował już półmrok, ale ja bez problemu ujrzałam Kubiaka, wychodzącego z bloku.
-Michał! - krzyknęłam głośno. - Michał proszę cię, wróć!
Siatkarz odwrócił się w moją stronę, lecz nic nie powiedział.
-Proszę cię, wróć. Ja cię potrzebuję - krzyknęłam jeszcze głośniej przez łzy. Wtedy Kubi wolnym krokiem skierował się z powrotem do mojego mieszkania. Czekałam na niego może minutę, jednak wydawała mi się ona wiecznością. Kiedy w końcu otworzył drzwi, czekałam już na niego w korytarzu. Podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. W głowie miałam setki myśli, a serce biło mi jak oszalałe. Nie wiedziałam, co powiedzieć, dlatego zrobiłam coś, co wyrażało więcej niż tysiąc słów. Wspięłam się na palce i tym razem to ja go pocałowałam. To była cudowna chwila. Kubi podniósł mnie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. W uścisku Michała czułam się szczęśliwa i bezpieczna, jak nigdy wcześniej. Kiedy skończyliśmy długi pocałunek, powiedziałam przez łzy:
-Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie, jak ważną osobą w moim życiu jesteś i jak bardzo cię kocham. Zawsze byłeś ważny, ale traktowałam cię tylko jako przyjaciela, czy brata. Teraz wiem, że jesteś kimś więcej i że naprawdę bardzo cię kocham.
-Ja czuję dokładnie to samo - odpowiedział Michał, delikatnie ocierając swoją ręką moje łzy. - Uświadomiłem to sobie naprawdę niedawno. Pamiętasz, gdy byłem załamany po igrzyskach? Ty byłaś ze mną cały czas, pomogłaś mi się podnieść i mnie pocieszyłaś. Wtedy zdałem sobie sprawę, że kocham cię najbardziej na świecie. Bałem się to powiedzieć, obawiałem się, że nie czujesz do mnie tego samego. A dzisiejszy pocałunek... Nie mogłem postąpić inaczej. Poczułem, że po prostu muszę to zrobić.
Przytuliłam Michała z całej siły, przymknęłam oczy i po prostu cieszyłam się tą wspaniałą chwilą. Jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa i kochana.
-Wiesz - powiedziałam po jakimś czasie. - Byłam głupia. Przez tyle lat miałam przy sobie wspaniałą osobę i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, co tak naprawdę do niej czuję. Gdybym zrobiła to wcześniej, nasz los mógłby potoczyć się zupełnie inaczej.
-Mógłby potoczyć się inaczej, ale ja myślę, że nie potoczył się źle. Posłuchaj - powiedział Michał, patrząc mi w oczy. - Ja wiem, że przez kilka miesięcy spadła na nas plaga nieszczęść. Czasem miałem wrażenie, że niektórzy ludzie przez całe swoje życie nie wycierpieli się tyle, co my przez niespełna pół roku. Ale to wszystko niesamowicie zbliżyło nas do siebie. Ja myślę, że skoro tamte nieszczęścia nas nie rozłączyły, to...
-Już nic nas nie rozłączy - dokończyłam,
Kubi pocałował mnie w czoło nas znak tego, że zupełnie się ze mną zgadza.
-Czyli co? - zapytał. - Oficjalnie jesteśmy parą?
-Na to wygląda - zaśmiałam się.
-Ja ci obiecuję, że nie będziemy zwykłą parą. Będziemy najlepszą parą na całym świecie. Muszę powiedzieć ci to jeszcze raz... Kocham cię najbardziej na świecie.
-Ja ciebie też, Misiek, ja ciebie też.

***
Minął około miesiąc od zakończenia Igrzysk Olimpijskich w Rio. Przez ten czas niewiele rozmawiałam z Michałem o siatkówce. Chciałam, aby na chwilę o niej  nie myślał, aby od niej odpoczął. Wciąż miałam w głowie słowa Kubiaka, który mówił, że chce skończyć z siatkówką. Ale pamiętałam też to, że Misiek obiecał mi, że zastanowi się nad swoją przyszłością. Od tamtych wydarzeń minął już kawałek czasu i byłam pewna, że Kubi niedługo podejmie decyzję. Okropnie bałam się tego, że zrezygnuje z siatkówki. Znałam go nie od dziś i doskonale wiedziałam, że kocha siatkówkę nad życie. Ale co mogłam zrobić? Jak miałam pomóc mu w podjęciu decyzji? W końcu do głowy przyszedł mi pewien plan.

***
Siedziałam w salonie na kanapie z laptopem na kolanach i przeglądałam strony internetowe. Michał usiadł obok mnie i powiedział poważnym głosem:
-Musimy porozmawiać.
-Dobrze - odparłam, odkładając komputer na stolik. - O czym chciałbyś pomówić?
-O siatkówce i mojej decyzji. Pamiętasz naszą rozmowę na brazylijskiej plaży kilka tygodni temu?
Pokiwałam głową. Serce biło mi jak oszalałe. Bardzo bałam się kolejnych słów Michała.
-Obiecałem ci wtedy, że jeszcze zastanowię się nad tym, co zrobię. Myślałem bardzo długo. Czasem biłem się z własnymi myślami. Ale chyba podjąłem decyzję i chcę, abyś była pierwszą osobą, która się o niej dowie.
-Poczekaj chwilkę - powiedziałam. -Zanim powiesz mi, co postanowiłeś, chciałabym pokazać ci jedną rzecz.
Udałam się szybko do mojej sypialni i wyjęłam z szuflady niewielki segregator. Wręczyłam go Michałowi, mówiąc:
-Chciałabym, abyś to obejrzał.
-A co to? - zapytał lekko zdziwiony Misiek.
-Prezent - uśmiechnęłam się.
Kubi otworzył segregator. Na pierwszej stronie widniał duży napis: "Historia Michała Kubiaka". Na kolejnej stronie znajdowało się zdjęcie małego, uśmiechniętego chłopca, trzymającego w rękach piłkę do siatkówki. Był to Michał, gdy miał pięć lat. Dalej była fotografia Kubiaka z jego tatą - pierwszym trenerem siatkówki. Kolejne obrazki przedstawiały Michała jako większego już chłopca, gdy wygrywał pierwsze w swoim życiu poważne turnieje siatkówki plażowej. Na kolejnych zdjęciach Kubiak miał już kilkanaście lat i grał w młodzieżowych klubach siatkarskich. Później była fotografia, gdy Michał po raz pierwszy zagrał z PlusLidze. Potem mnóstwo zdjęć z reprezentacji, gdy Kubi wygrywał wielkie trofea. Każde zdjęcie było związane z siatkówką. Ostatnia już fotografia przedstawiała naszą reprezentację grającą w Rio.
Misiek, przewracając kartki segregatora, stawał się coraz bardziej uśmiechnięty i wzruszony. Gdy obejrzał ostatnie zdjęcie, zapytał nieco zdziwiony:
-Dlaczego kolejne kartki są puste?
Rzeczywiście, tylko połowa segregatora była zapełniona.
-Dlaczego? -uśmiechnęłam się tajemniczo. -Ponieważ tylko do ciebie zależy, jak dalej potoczy się twoje życie. To jest segregator, który przedstawia całą twoją historię. Nikt nie wie, jak potoczy się ona dalej. Ale tylko od twojej decyzji zależy, czy twoje życie nadal będzie związane z siatkówką, czy też nie.
Michał zamilknął. Przez chwilę wpatrywał się w jeden punkt, a później z jego oczu polały się łzy.
-Dziękuję - powiedział. - Dziękuję, że dałaś mi ten segregator. Teraz już jestem pewien, jaką decyzję podjąć.
-Nie masz za co dziękować - odparłam i uśmiechnęłam się. - Ja tylko przypomniałam ci twoją historię. Teraz możesz powiedzieć mi, co postanowiłeś.
-Zawsze kochałem siatkówkę - zaczął Michał. - Towarzyszyła mi ona przez całe moje życie. Raz wygrywałem, raz przegrywałem, ale zawsze byłem przekonany, że to, co robię, ma sens. Jak wiesz, po igrzyskach wszystko się zmieniło. Wydawało mi się, że siatkówka to nie moja bajka, że powinienem z nią skończyć. Długo, naprawdę bardzo długo zastanawiałem się, co robić. Ale teraz już wiem. Wiem, że siatkówka jest moją ogromną miłością. Wiem, że poświęciłem dla niej całe życie. Wiem, że czasem musi być ciężko, ale nie wolno się poddawać. I wiem też, że chcę już zawsze żyć w świecie siatkówki.
-A ja będę w nim żyć razem z tobą. Bo cie kocham. -powiedziałam i pocałowałam Michała.

***
Razem z Michałem spędzaliśmy zasłużone wakacje w Hiszpanii. Całe dnie wylegiwaliśmy się na słonecznych plażach, spacerowaliśmy urokliwymi uliczkami i zwiedzaliśmy piękne budynki. Dzień przed powrotem do Polski, postanowiliśmy przespacerować się po plaży i po raz ostatni obejrzeć zachód słońca. Szliśmy boso po ciepłym piasku, trzymając za ręce i wsłuchując się w delikatny szum morze. Gdy słońce prawie zupełnie zniknęło za horyzontem, a na bezchmurnym niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy Michał przystanął i uklęknął przede mną. Wyjął z kieszeni małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca i powiedział:
-Małgosiu, znam cię wiele lat. Jesteśmy parą bardzo niedługo, ale ja wiem, że to właśnie ty jesteś kobietą mojego życia. Chcę spędzić z tobą resztę moich dni, bo bardzo cię kocham. Dlatego muszę zapytać: Czy wyjdziesz za mnie?
-Taaak! - wykrzyknęłam ze łzami w oczach.
Misiek założył mi na palec prześliczny pierścionek. A później to już musieliśmy się pocałować.
-Od dziś już zawsze będziemy żyć razem - powiedział Kubi.
-Na zawsze razem w naszym świecie - świecie siatkówki.





Cześć! :)
Właśnie przeczytaliście ostatnią część mojej siatkarskiej opowieści. Jest to też ostatni mój post na tym blogu, więc pozwólcie, że napiszę dziś trochę więcej niż zwykle.

Zakładając blog w czerwcu ubiegłego roku, traktowałam to wszystko jako zabawę. Nie miałam pojęcia, czy ktoś będzie tu zaglądał i czytał moją twórczość. Byłam więc bardzo mile zaskoczona, gdy okazało się, że zyskałam kilku wiernych czytelników. Z rozdziału na rozdział przywiązywałam się do bloga coraz bardziej i dziś mogę  śmiało powiedzieć, że jest on częścią mojego życia.

Początkowo moja siatkarska historia miała być krótka. Chciałam napisać 5, góra 10 rozdziałów. Jednak pisanie pochłonęło mnie tak bardzo, że wyszło ich 19! :D Jestem z tego naprawdę dumna, bo nigdy nie wierzyłam, że potrafię napisać coś tak długiego. Zajęło mi to wszystko ponad rok. Przez ten czas miałam dłuższe i krótsze przerwy. Muszę przyznać się też, że kilka razy przez brak czasu i pomysłów, chciałam porzucić pisanie bloga. Dziś bardzo cieszę się, że tego nie zrobiłam! :D

Muszę szczerze powiedzieć, że historia, którą napisałam, początkowo miała być klasyczną historią miłosną. Dziewczyna i siatkarz, kilka wspólnych przeżyć, zaręczyny i ślub - tak mniej więcej układało się to w mojej głowie. Jednak pisząc kolejne rozdziały, coraz mniej podobał mi się ten plan. Później chciałam zrobić z Gosi i Michała tylko przyjaciół. Bo przecież przyjaciele też mogą być szczęśliwi, prawda? ;) Kilka rozdziałów temu doszłam do takiego punktu, że aby móc pisać dalej, musiałam zdecydować, czy Gosia i Michał finalnie zostaną parą, czy przyjaciółmi. Jak wiecie, zrobiłam z nich szczęśliwą parę. Podoba się Wam takie zakończenie? :)

Przyszedł czas na podziękowania. Oczywiście chciałabym podziękować wszystkim moim wspaniałym czytelnikom. Dzięki Wam to, co robiłam, miało sens. Dziękuję za to, że byliście, czytaliście i komentowaliście! <3
Najbardziej jednak chciałabym podziękować trzem dziewczynom:
-Violin Finingan - Tobie jestem wdzięczna podwójnie. Za to, że zawsze byłaś, komentowałaś, dawałaś mi ogromną motywację i mnie wspierałaś oraz za to, że to tak naprawdę dzięki Tobie założyłam swój blog. Gdy trafiłam na Twoje opowiadanie, pomyślałam sobie, że ja też tak mogę i zrobiłam to. Dziękuję! :*
-Blond Ironii - dziękuję za Twoje kochane komentarze. Zawsze dodawałaś mi nimi sił i motywacji. Dziękuję :*
-Involleyworld - Tobie również dziękuję za wspaniałe komentarze, dzięki którym uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dziękuję :*

Teraz pozostaje tylko zapytać: Czy to koniec?
Nie! Oczywiście, że nie. To dopiero początek :)

Zapraszam Was na mojego nowego bloga: volleystories.blogspot.com

Blogowanie to część mojego życia i nie mogłam z nim skończyć, więc powstał kolejny blog. Tworząc go, znów postaram się połączyć moje dwie ogromne pasje - siatkówkę i pisanie. Serdecznie Was zapraszam, bo będzie ciekawie ;) Na owym blogu nie będzie ukazywać się jedna siatkarska historia, ale mnóstwo krótkich siatkarskich opowiadań. Mam już sporo pomysłów, a pierwsze opowiadanie właśnie dzisiaj pojawiło się na blogu. Jeszcze raz serdecznie zapraszam!

Zbliżamy się do końca mojej notatki (wyszła mi chyba dłuższa, niż cały epilog :P)
Jeszcze raz serdecznie dziękuję Wam wszystkim za to, że byliście ze mną. Mam też ogromną prśbę.
Proszę każdego, kto to czyta o zostawienie chociaż najkrótszego komentarza, abym wiedziała, ile osób czytało to opowiadanie :) 
Może być cokolwiek, nawet jedno słowo.
Zostawcie też swój głos w ankiecie po prawej stronie.
Całuję Was wszystkich
Do zobaczenia na moim nowym blogu! :)
Ola

piątek, 4 sierpnia 2017

Rozdział 19

-Moim zdaniem - powiedział poważnym głosem Kubi. - Aby złapać tego kogoś, kto prześladuje mnie i Gosię, trzeba go do nas zwabić.
-Genialny plan! - powiedział z ironią Kurek. - Ale jak to zrobić?
-Dobre pytanie, Bartku - odparł Michał niczym sam Sherlock Holmes. - Jak wiecie, tajemnicza osoba zabroniła Gosi spotykać się ze mną. Dodatkowo wiemy też, że bardzo często nas śledzi. Myślę więc, że udam się z Małgosią na długi spacer przez centrum Krakowa. Jestem pewny, że ten człowiek nas zobaczy. Potem udamy się gdzieś do parku, usiądziemy na ławce, a ja udam, że muszę iść. Tak naprawdę ukryję się gdzieś w krzakach i będę czekał, aż ktoś podejdzie do Gosi. 
-No w sumie - podrapał się po głowie Zati. - To może się udać. Ale do czego my ci jesteśmy potrzebni?
-Jesteście mi potrzebni, bo w to wszystko może być zamieszanych kilka osób. Kiedy do Gosi podejdzie trzech ogromnych facetów, to sam nie dam im rady. Z waszą pomocą uda nam się złapać każdego. Po za tym, będzie nam raźniej i weselej.
-Ooo tak, z nami nie będziecie się nudzić - zaśmiał się Grzesiek.
-Kubi, w twoim planie nie podoba mi się jedna, malutka rzecz - powiedziałam. - Dlaczego ja mam być przynętą?
-Oj tam, oj tam - odparł Misiek. - Nie martw się będziesz chroniona przez czterech siatkarzy, nic nie może ci się stać.
-A ja tego planu nie do końca rozumiem - podrapał się po głowie Bartek. - Czyli my z Zatim i Grześkiem mamy być ukryci w parku gdzieś w krzakach. Potem ty zostawisz Małgosię samą i do nas przyjdziesz. Z ukrycia będziemy obserwować, czy nie nadchodzi ktoś podejrzany. No i potem złapiemy przestępcę.
-Dokładnie tak - pokiwał twierdząco głową Kubiak.
-No dobra, powiedzmy, że nawet podoba mi się ten plan - zaśmiałam się. - Mogę zrobić wszystko, byleby ten człowiek pożałował swojego zachowania.
-No to co, idziemy? - zapytał Łomacz.
-Tak, możemy już iść, tylko wezmę jeszcze linę. Może się przydać - odparł Michał.
-Ja to bym chętnie wziął kij baseballowy - powiedział Zatorski.

***
Siedziałam na ławce w parku razem z Michałem. Po chwili Kubiak wstał i powiedział bardzo głośno:
-No dobra Małgosiu, ja już muszę iść. Cześć.
-Pa - odparłam i odprowadziłam przyjaciela wzrokiem. Kubi ukrył się w krzakach razem z trzema siatkarzami naprzeciwko mnie. Pozostało mi tylko czekać, aż przyjdzie do mnie ktoś podejrzany. Z jednej strony trochę się bałam, ale miałam nadzieję, że plan się powiedzie. Czekałam dziesięć, piętnaście, trzydzieści, czterdzieści minut. Nikt jednak nie nadchodził. Zaczęło mi się okropnie nudzić i szczerze współczułam chłopakom, siedzącym w krzakach. Wyjęłam telefon i zaczęłam grać w jakąś durną grę, aby zabić czas. Po chwili podszedł do mnie jakiś starszy mężczyzna i uprzejmie zapytał:
-Przepraszam panienko, którędy mogę dotrzeć na najbliższy przystanek autobusowy?
-Musi pan skręcić w... - nie skończyłam wypowiedzi, bo ujrzałam siatkarzy, wybiegających z krzaków. Kubiak, Kurek i Łomacz chwycili biednego staruszka, a Zatorski stał nad nim z kijem baseballowym.
-Mamy cię! - krzyknął Michał.
-Co tu się dzieje? - zapytał zrozpaczonym głosem staruszek.
-Czy wy naprawdę oszaleliście - powiedziałam zrezygnowana. - Puśćcie tego pana.
Chłopcy popatrzyli na siebie głupim wzrokiem i puścili mężczyznę, który przerażony pobiegł przed siebie.
-Coś chyba nie wyszło - powiedział zawstydzony Kubi.
-Naprawdę bardzo doceniam, że chcecie mi pomóc, ale z każdą minutą wątpię, czy nasz plan jest dobry - rzekłam po chwili.
-Proszę, wytrzymaj jeszcze pół godziny. Mam przeczucie, że naprawdę uda nam się złapać przestępcę. Proszę, jeszcze tylko pół godziny - odparł Kubiak.
-No dobra - lekko się uśmiechnęłam. - W takim razie zmykajcie do krzaków.
Po dziesięciu minutach ujrzałam jakiegoś mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych, zmierzającego w moją stronę. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Kiedy zbliżył się do ławki, na której siedziałam, powiedział ironicznym głosem:
-Proszę, proszę. A kto to?
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo siatkarze wybiegli z ukrycia. Grzesiek i Bartek trzymali go za ramiona, Michał związywał mu dłonie, a Paweł groził drewnianym kijem. Kiedy przestępca został pochwycony, Michał rzucił go na ławkę. 
-Michał, to... to jest mój były narzeczony - powiedziałam przerażonym głosem do przyjaciela.
-Co? Niemożliwe - Kubiak podszedł do mężczyzny i zdjął mu okulary przeciwsłoneczne. - Faktycznie, to ten łajdak! Jak śmiałeś to zrobić?
-Zrobiłem to, co powinienem wam zrobić - odpowiedział szorstkim głosem mój były.
-Wiecie co, to chyba trochę osobista sprawa. Może poczekamy na was w innym miejscu - powiedzieli Kurek, Łomacz i Zatorski, i oddalili się na drugi koniec parku.
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego? Przecież tyle przez ciebie wycierpiałam, nie było ci mało? - powiedziałam ze łzami, jednocześnie trzymając Michała za rękę.
-Zrobiłem to, bo obiecałem sobie że ty i ten cały Kubiak będziecie jeszcze bardziej przeze mnie cierpieć. Za to, że zabiliście moją córkę.
W tym momencie do mojej głowy powróciły bolesne wspomnienia. Wypadek, szpital i moment, gdy dowiedziałam się, że moja malutka Lenka nie żyje. Stało się to zaledwie kilka miesięcy temu. Byłam załamana, ale udało mi się zacząć normalnie żyć. Chociaż nigdy nie zapomniałam o mojej małej kruszynce i wielokrotnie przeżywałam to, co się stało. Teraz mój były narzeczony w tak brutalny sposób przypomniał mi o całym cierpieniu. Michał nie wytrzymał i z całej siły uderzył go w twarz.
-Proszę bardzo, możecie się nade mną znęcać. Już mi to obojętne. 
Kubiak po raz kolejny wymierzył mu cios sprawiedliwości i powiedział:
-Jesteś najokrutniejszym człowiekiem, jakiego znam. I jeszcze śmiesz oskarżać Gosię o to, że zabiła dziecko? Przecież doskonale wiesz, że to był wypadek.
Mężczyzna nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w nas złym wzrokiem.
-Tomek, to ty pierwszy mnie opuściłeś - powiedziałam ze łzami do mojego byłego - Gdybyś tego nie zrobił, teraz moglibyśmy być szczęśliwą rodziną. Wszystko potoczyłoby się inaczej.
-Nie obchodzi mnie to - odpowiedział.
-Już nigdy więcej nie chcę na ciebie patrzeć. Nie znam żadnej osoby, która byłaby tak bezduszna i okropna jak ty - powiedziałam.
-Mówiłem już - odpowiedział Tomasz. - Nie obchodzi mnie to, co o mnie myślicie. Ja cieszę się z tego, co zrobiłem i gdybym mógł, zrobiłbym to jeszcze setki razy.
Kubiak po raz trzeci uderzył go w twarz, jednak tym razem tak mocno, że z nosa poleciała mu krew. Mój były zdawał się jednak nie zwracać wcale na to uwagi. Cały czas po prostu patrzył na nas, a w jego oczach widać było nienawiść i zło.
-No dobra - powiedział Michał. - Ja też już nie mam zamiaru patrzeć na ciebie. Dzwonię po policję i niech oni się tobą zajmą.
-Haha, a co zrobi mi policja? Najwyżej dostanę kilkaset złotych mandatu - odrzekł Tomasz.
-Nie sądzę - uniósł brew Kubiak - groźby, zastraszanie, śledzenie, wtargnięcie do mieszkania, zepsucie własności. Zobaczymy, co powie na to policja.
-Proszę bardzo, dzwońcie na policję. Do wszystkiego się przyznam, bo jak już wspominałem, nie żałuję tego, co zrobiłem.
-Doskonale - odpowiedział Kubi, wybierając numer 997 - Ja za to żałuję, że kiedykolwiek cię poznałem.
-Ja też - odpowiedziałam.

***
Razem z siatkarzami wróciliśmy do mojego mieszkania. Przez całą drogę powrotną nie kryłam podziwu i wychwalałam chłopaków za to, że tak bohatersko mi pomogli.
-Jesteście naprawdę super, genialni, najlepsi i nie wiem, co bym bez was zrobiła - powiedziałam do czwórki siatkarzy.
-Nie ma za co - odparł Kurek.
-To była nawet całkiem fajna zabawa - odparł Zati.
-No i cieszymy się, że mogliśmy się na coś przydać - dokończył Grzesiek.
-Chodźcie do mnie, muszę was przytulić - powiedziałam z ogromnym uśmiechem na twarzy. Po chwili ludzie na ulicy byli świadkami bardzo dziwnego i raczej niespotykanego wydarzenia. Czwórka wysokich siatkarzy i jedna niska dziewczyna, przytulali się i śmiali jak dzieci.
Później wróciliśmy do mieszkania, a ja zaproponowałam siatkarzom kakao. Wszyscy się zgodzili i razem piliśmy przepyszny napój. Potem jednak siatkarze zgodnie przyznali, że muszą już wracać w swoje strony. Podziękowałam im za wszystko i zostałam sama z Michałem.
-Wiesz - powiedziałam z uśmiechem. - Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc. Jesteś moim bohaterem.
Kubi popatrzył mi głęboko w oczy, zbliżył się do mnie i... Pocałował mnie. Było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem i sama nie wiem, dlaczego, ale odwzajemniłam pocałunek. Gdy skończyliśmy się całować, Michał wyszeptał smutno:
-Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam. Zepsułem wszystko, prawda? Tym jednym pocałunkiem zniszczyłem naszą przyjaźń i naszą wspaniałą relację. Jestem idiotą... Może lepiej będzie, jak już pójdę.




Tak prezentuje się 19 rozdział.
Szczerze mówiąc, wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej, ale wyszło, jak wyszło. Jestem bardzo ciekawa, czy wam się podobał i co o nim sądzicie. Zachęcam do komentowania :)
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego weekendu
Ola

wtorek, 25 lipca 2017

Rozdział 18

Po kilku dniach postanowiłam wyprowadzić się od Michała i wrócić do własnego mieszkania. Nie mogłam przecież cały czas siedzieć mu na głowie. Któregoś popołudnia, gdy Kubi pochłonięty był lekturą czasopisma, powiedziałam:
-Ja chyba już wrócę do swojego mieszkania, wiesz?
-Tak? - odparł zdziwionym głosem Michał, nawet nie odrywając wzroku od gazety. - Możesz jeszcze zostać. Super się z tobą mieszka.
-Dzięki - zaśmiałam się. - Ale chyba już naprawdę pora, żebym wróciła do siebie. 
-No dobrze, zrobisz jak zechcesz - odparł Kubi. - Ale obiecaj mi, że będziemy się często widywać.
-Pewnie, obiecuję! - wykrzyknęłam radośnie. - Możesz też do mnie codziennie dzwonić i pisać.
-Nie ma sprawy, będę dzwonił - uśmiechnął się Misiek. - Ale kiedy dokładnie chcesz się wyprowadzić? Pomogę ci z jakimiś bagażami i innymi rzeczami.
-Kiedy? Teraz! - zaśmiałam się i pokazałam przyjacielowi dwie obszerne, wypchane po brzegi walizki, stojące w kącie pokoju.
-Tylko tyle rzeczy masz u mnie w domu? - zdziwił się przyjmujący.
-Tak, przecież przyjechałam tu prosto z Rio - odparłam.

***
Razem z Michałem staliśmy pod moim blokiem. Przyjmujący uparł się, że musi odprowadzić mnie pod sam próg mieszkania, aby na pewno nic mi się nie stało. Kiedy już mieliśmy wchodzić do kamienicy, zauważyłam coś niepokojącego.
-To dziwne - powiedziałam patrząc w górę. - Okno w mojej sypialni jest otwarte, a ja na pewno zamykałam wszystkie okna przed wyjazdem. Michał także spojrzał w górę i odparł:
-Eee tam, może akurat to zapomniałaś zamknąć.
-Może - zaśmiałam się. -To tylko głupie okno, nie ma się co przejmować.
Za parę chwil stałam już przed drzwiami mojego mieszkania. 
-Może wpadniesz na kawę? - zaproponowałam Michałowi, przekręcając klucz w zamku.
-Zgoda - odpowiedział szybko siatkarz.
Kiedy nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi, zamarłam. Na korytarzu porozrzucane były kawałki szkła.
-Mi..Michał! - krzyknęłam roztrzęsiona i wzięłam za rękę przyjaciela. -Ja się boję!
-Tego już za wiele! - powiedział zdenerwowanym głosem siatkarz. - Jak dorwę tego łajdaka, który jest odpowiedzialny za to wszystko, to pokażę mu, co to znaczy zadzierać z Michałem Kubiakiem. Zobaczysz, pożałuje tego wszystkiego.
-Zupełnie zapomniałam o tym wszystkim - powiedziałam. - A co jeżeli ten ktoś zdemolował mi mieszkanie?
-Wejdźmy do środka i zobaczmy - powiedział spokojniej Michał. Na pewno widział, jak bardzo jestem przestraszona i nie chciał jeszcze bardziej mnie stresować i denerwować.
Ostrożnie, omijając szkło, weszliśmy do korytarza. Na szczęście okazało się, że oprócz potłuczonych odłamków, nie było tam nic innego i dziwnego. Potem udaliśmy się do kuchni. Tam wszystkie kuchenne ściereczki, które normalnie trzymałam w szufladzie, porozrzucane były po podłodze. Ale nie było widać żadnych większych zniszczeń. W łazience natomiast cała wanna wysmarowana była ciemną substancją, która wyglądem i zapachem przypominała smołę.
-Naprawdę? - mruknęłam pod nosem.
-Nie martw się - powiedział Kubiak. Na szczęście jak na razie w twoim mieszkaniu nie ma większych zniszczeń. A wannę pomogę ci umyć.
-Chodźmy dalej, bo boję się, że sypialnia, albo salon mogą wyglądać dużo gorzej.
Moje przeczucia okazały się błędne. W salonie wszystko wyglądało normalnie, natomiast w sypialni stłuczona była lampka nocna, a poduszki z mojego łóżka podarte. 
-Uff dobrze, że nie ma dużych zniszczeń - powiedziałam z wielką ulgą. - Ale i tak jestem przerażona! Jak ktoś mógł dostać się do mojego mieszkania? Do czego będzie zdolny się posunąć następnym razem?
-Nie mam pojęcia, ale obiecuję, że jakoś wyjaśnimy tą całą sprawę - powiedział Michał. - Może najpierw posprzątamy, a potem już na spokojnie zastanowimy się nad wszystkim?
-No dobra - odparłam, bo i tak nie miałam lepszego planu.
Po godzinie moje mieszkanie wyglądało tak, jak powinno. Odkurzyliśmy szkło z korytarza, poukładaliśmy kuchenne ściereczki, wyszorowaliśmy wannę, wyrzuciliśmy zniszczoną lampę oraz poduszki i zmęczeni usiedliśmy na sofie w salonie.
-Zastanówmy się - powiedział Michał, drapiąc się po brodzie. - Dlaczego ktoś to zrobił?
-Może chciał mnie przestraszyć? Może chciał pokazać mi, że mam robić to, co mi każe, bo inaczej pożałuję? Albo po prostu chciał, żebym cierpiała.
-Ale dlaczego ty masz cierpieć? Przecież na początku groźby były wysyłane pod moim adresem - odparł Misiek.
-Wydaje mi się, że ta osoba chce, żebyśmy cierpieli oboje. Wie o nas praktycznie wszystko, zna adresy, numery telefonów, a nawet nas śledzi. Później wykorzystuje przeciwko nam to wszystko, co o nas wie.
-To jest jakieś dziwne - powiedział Michał, załamując ręce. - Najpierw ktoś wybił mi szybę w aucie. Potem dostawałem dziwne SMSy i znajdowałem kartki z groźbami w skrzynce pocztowej. Później tobie ktoś kazał zerwać ze mną kontakt. Ktoś cię śledził, dzwonił do ciebie i groził. Teraz wtargnięto ci do mieszkania. Rozumiesz coś z tego?
-Nie - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Nic z tego nie rozumiem i naprawdę mam już dość tej sprawy. Może powinniśmy po prostu zadzwonić na policję?
-Nie, nie nie, nie, nie - odparł Kubi. - Ja sam osobiście chcę mieć przyjemność ze złapania i ukarania tej osoby. Potem, gdy ja wymierzę jej sprawiedliwość, oddamy ją policji.
-No dobra - mruknęłam. - A masz jakikolwiek plan? 
-Niestety nie... Chociaż. Coś chyba przyszło mi do głowy - powiedział Michał z lekką radością w głosie - Będziemy potrzebowali kilku siatkarzy.
-Świetnie! - przewróciłam oczami i się zaśmiałam. - Myślisz, że nasi wysocy koledzy będą chcieli przyjechać do Krakowa?
-Mam taką nadzieję. Zaraz zadzwonię do kilku z nich i się przekonamy.
Przez dziesięć minut Michał zdążył zatelefonować do trzech kolegów. Niestety nie dało to zamierzonych efektów, bo każdy z nich miał swoje sprawy i nie mógł do nas przyjechać. Karol Kłos wylegiwał się razem ze swoją narzeczoną na plaży w Grecji, Piotrek Nowakowski musiał pilnować kota, a Buszek umówił się na ważną randkę. 
-Chyba nic z tego nie będzie - powiedziałam smutno.
-Zadzwonię jeszcze do kilku - odparł Kubi i zaczął wybierać kolejne numery na swoim smartfonie. Całe szczęście, kolejne telefony przyniosły zamierzone efekty. Kurek powiedział, że jutro rano w Krakowie będzie uczestniczył w nagrywaniu reklamy Monte, więc bez problemu wpadnie do nas wieczorem. Zati musi odwieźć swoją ciocię na krakowskie lotnisko i później może do nas przyjechać, a Grzesiek Łomacz oświadczył, że i tak nie ma nic ciekawego do roboty, dlatego z miłą chęcią nas odwiedzi.
-No to super! - wykrzyknęłam radośnie. - Mamy skompletowaną gromadkę siatkarzy. Teraz może opowiesz mi o swoim planie?
-Na razie wymyśliłem tylko malutką część tego planu - zaśmiał się lekko zawstydzony Michał. - Nie patrz na mnie taki wzrokiem. Obiecuję, że do jutra wykombinuję coś genialnego.

***
Dźwięk dzwonka zabrzmiał w mieszkaniu.
-Już biegnę! - krzyknęłam i udałam się pośpiesznie w stronę drzwi. Gdy je otworzyłam, ujrzałam trzech wesołych i uśmiechniętych siatkarzy.
-Cześć Małgosiu! Dobrze cię widzieć! Jak zdrówko? - powiedzieli, przekrzykując się jeden przez drugiego.
-Hej wam - uśmiechnęłam się. - Ja też się cieszę, że mogę was zobaczyć. Zdrówko bardzo dobrze. Zapraszam do środka. Gdy chłopcy weszli do salonu, czekał tam już na nich Michał, który bardzo ucieszył się na ich widok.
-Super, że przyjechaliście - powiedział. - Co u was? Jak tam po igrzyskach?
-Już trochę lepiej - odparł Kurek. - Ale na początku było ciężko.
-Nawet bardzo ciężko - dopowiedział Paweł.
-Bardzo, bardzo ciężko - zakończył Grzesiek.
-Ehh, rozumiem was - rzekł Kubi - Ale może zmieńmy temat. Poprosiłem, abyście tu przyjechali, ponieważ ja i Gosia potrzebujemy waszej pomocy.
-A więc mów, o co chodzi - powiedzieli siatkarze chórem.
Michał opowiedział chłopakom całą historię. Podczas słuchania tego, co miał im do przekazania Kubiak, ich oczy robiły się coraz większe, a oni sami z każdą minutą byli coraz bardziej zdziwieni i zaniepokojeni.
-A teraz opowiem wam, jaki plan wymyśliłem - powiedział w końcu Kubi.




Oddaję w wasze ręce kolejny rozdział. :)
Zapraszam do komentowania.
Serdecznie pozdrawiam
Ola

wtorek, 18 lipca 2017

Rozdział 17

Gdy wyznałam Michałowi całą prawdę, poczułam ogromną ulgę. Cieszyłam się, że już nie muszę niczego przed nim ukrywać. 
-Mogłaś od razu powiedzieć mi o wszystkim - powiedział Kubi.
-Wiem - uśmiechnęłam się. - Ale obawiałam się o Ciebie i o Twoje bezpieczeństwo.
-Nie martw się - odrzekł Misiek. - Zaraz po po igrzyskach, gdy przylecimy do Polski, zajmę się całą sprawą. Nie pozwolę na to, aby ktoś ci groził. Obiecuję.

***
Kilkanaście dni później
17 sierpnia

Piłka meczowa dla USA w górze. Amerykanie przyjmują, rozgrywają i... atakują.
To koniec!
Koniec marzeń o Mistrzostwie Olimpijskim.
Koniec marzeń o wielkim zwycięstwie.
Koniec wszystkiego.
Znów zatrzymał nas nieszczęsny ćwierćfinał.
Znów tak blisko medalu.
Tak blisko, a jednak tak daleko.
Ze łzami w oczach wpatrywałam się w ekran telewizora. Widziałam Amerykanów, cieszących się i celebrujących awans do półfinału. Widziałam też polskich siatkarzy, moich znajomych i przyjaciół. Mimo tego, że znałam ich bardzo dobrze, miałam wrażenie, że spoglądam na kogoś innego. Pamiętałam ich jako radosnych i wesołych chłopaków. Teraz wyglądali tak, jakby założyli maski zupełnie innych, ponurych ludzi. Na ich twarzach malował się smutek i żal. Po ich policzkach spływały łzy. Wszyscy zgaszonymi oczami wpatrywali się w jeden punkt. Żaden z nich nic nie mówił. A jednak doskonale wiedziałam, co czują. Ciężko było mi patrzeć na ich cierpienie. Przecież oni całe swoje życie podporządkowali siatkówce. Lata treningów, setki meczów, mnóstwo zdrowia zostawionego na boisku. Powinni dostać nagrodę za swój trud. A jednak tym razem jej nie dostali. Muszą ponieść gorycz porażki. Muszą znów podnieść się i od nowa walczyć o marzenia. Już przecież tyle razy się podnosili. Ale tym razem będzie jeszcze ciężej. Tym razem będzie im jeszcze trudniej. Kamera skierowana została na Michała. Nawet nie potrafiłam wyobrazić sobie tego, co musiał przeżywać w tamtej chwili. Łzy, które spływały po jego policzkach bolały mnie najbardziej. Nie chciałam, żeby cierpiał. Chociaż doskonale wiedziałam, że kolejne miesiące będą dla niego trudne. Bardzo trudne.

***
Stałam na piaszczystej brazylijskiej plaży. Przede mną widziałam Michała, siedzącego na piasku. Wpatrywał się w zachód słońca. Usiadłam obok, nie mówiąc nic. Milczeliśmy przez długi czas. Po chwili Michał powiedział smutnym głosem:
-Wiem, że przyszłaś mnie pocieszyć. Dziękuję, ale nie uda ci się tego zrobić. 
Ujrzałam łzy, spływające po jego policzkach.
-Nie. Nie przyszłam cię pocieszyć - odparłam cicho. - Gdy człowiek naprawdę cierpi, to nic ani nikt nie jest w stanie go pocieszyć. Przyszłam tu po to, aby po prostu z tobą być. Bo ty nie zostawiłeś mnie, gdy ja cierpiałam. 
Michał położył głowę na moim ramieniu, a potem powiedział:
-Znasz takie uczucie, gdy robisz wszystko co możesz, starasz się ze wszystkich sił, a jednak to nie wystarcza? Gdy dajesz z siebie wszystko, a jednak po raz kolejny musisz znosić porażkę?
-Chyba nie - odrzekłam cicho.
-A znasz uczucie bezradności? Gdy chcesz zadziałać i coś zrobić, a jednak jedyne, co możesz uczynić, to patrzeć na własne niepowodzenie?
-Tak, niestety znam to bardzo dobrze - odparłam.
-Dlaczego tak właśnie jest? - zapytał.
-Nie wiem. W życiu bywają czasem gorsze chwile. Może po postu musimy je przejść, aby potem móc się cieszyć?
-To jest bez sensu - powiedział smutno, patrząc na mnie pustym wzrokiem.
-Co? - spytałam.
-Wszystko! Chcę skończyć z siatkówką.
-Nie możesz! Po tym, jak kilkanaście lat swojego życia poświęciłeś siatkówce teraz tak po prostu chcesz z nią skończyć?
-Tak. Miałem wszystko w swoich rękach. Zrobiłem, co mogłem, aby wygrać igrzyska. Dałem z siebie naprawdę 100%. Skoro to nie pomogło, to po co miałbym dalej grać w siatkówkę? Aby w przyszłości ponosić same porażki?
-Raz się wygrywa, raz się przegrywa. Wiem, że jest ci okropnie ciężko, ale za jakiś czas to przejdzie. Zobaczysz.
-Co ma mi przejść? Smutek, żal, bezsilność, załamanie? Może i przejdą, ale ja nigdy tej porażki nie zapomnę. Nie potrafię nic więcej dać od siebie drużynie. Dlatego nie widzę sensu mojego grania w siatkówkę - odrzekł ponuro Kubi.
-Dobrze, zrobisz jak chcesz - powiedziałam. - Ale proszę cię, przełóż na razie tę decyzję. Wrócisz do Polski, trochę odpoczniesz i ochłoniesz. Wtedy postanowisz, czy naprawdę chcesz kończyć z siatkówką.
-Zgoda. Nie zmienię swojej decyzji, ale dla ciebie mogę poczekać jeszcze jakiś czas, zanim ją ogłoszę - odparł Michał.
-Pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo, ja jestem przy tobie i cię wspieram - powiedziałam.
Wiedziałam, że Michał bardzo potrzebuje obecności drugiej osoby. Chciałam wspierać go mimo wszystko, chociaż bardzo bałam się, że rzeczywiście skończy z siatkówką. Nie chciałam, aby to robił. Przecież ją kochał i oddał jej całe swoje życie. Miałam nadzieję, że gdy ochłonie po olimpijskich wrażeniach, dojdzie do wniosku, że nie może zakończyć kariery. Chciałam zrobić wszystko, aby Kubi przypomniał sobie, jak bardzo kocha siatkówkę.
-Pamiętam - uśmiechnął się smutno Michał.

***
Zaraz po powrocie z Brazylii do Polski, udałam się razem z Michałem do jego mieszkania. Nie mogłam zostawić go samego, więc postanowiłam, że zamieszkam z nim chociaż na jakiś czas.
-Nie będzie ci przeszkadzało, gdy pomieszkam u ciebie kilka dni? - zapytałam go, gdy wysiedliśmy na lotnisku w naszym kraju.
-Będzie mi bardzo miło - odparł Misiek.
Kubi starał się udawać przede mną, że nie martwi się igrzyskami. Coraz częściej się uśmiechał, a nawet czasem żartował i śmiał się. Ale doskonale wiedziałam, że robi to tylko po to, aby mnie nie martwić. Gdy zostawał sam w pokoju, czy wychodził na spacery, od razu robił się smutny, ponury, zamyślony. Doskonale go rozumiałam i chciałam pomóc, ale nie wiedziałam, jak. Po kilku dniach, gdy atmosfera igrzysk delikatnie opadła, a w mediach przestało huczeć o porażce siatkarzy, postanowiłam szczerze pogadać z Michałem. Siedzieliśmy na balkonie i patrzyliśmy z góry na przejeżdżające samochody, gdy spytałam przyjaciela:
-Kubi, czy na pewno wszystko z tobą dobrze?
-Tak - odparł, nie patrząc na mnie.
-Nie musisz kłamać.
-Dobrze, nie będę kłamał. Ale o czym mam ci powiedzieć? O tym, że ciągle myślę o tym ćwierćfinale? O tym, że wciąż mam w głowie wszystkie akcje, które zepsułem? O tym, że cały czas analizuję każdy błąd, który popełniliśmy w meczu? O tym, że w nocy nie mogę spać? O tym, że wciąż się obwiniam? O tym, że już nie daję rady? O tym, że ciężko mi jest zrobić cokolwiek? - wyszeptał ze łzami w oczach.
Podeszłam do niego i po prostu go przytuliłam. 
-Wychowano mnie, żeby zawsze walczyć do końca i nigdy się nie poddawać - powiedziałam po chwili, ciągle przytulając Michała. - Pamiętasz, kto to powiedział?
-Tak, ja. Ale...
-Nie ma żadnego ale. Michał Kubiak to ten, który zawsze walczy. To ten, którego nic nie może złamać. To ten, który potrafi wyjść na boisko nawet z kontuzją, bo nigdy się nie poddaje - rzekłam. - Ja jestem po to, aby przypominać ci o tym za każdym razem, gdy o tym zapomnisz.
Michał  otarł łzy. Potem przez dłuższy czas nic nie mówił, aż w końcu powiedział:
-Masz rację. Naprawdę masz rację! Wiele razy było mi ciężko, ale za każdym razem podnosiłem się i szedłem dalej. Nie można cały czas żyć przeszłością, na którą nie mamy już wpływu. Trzeba patrzeć do przodu.
-Dokładnie - uśmiechnęłam się wzruszona. - To jest Michał, którego znam i uwielbiam.
-Nie mogę całe życie patrzeć na swoje porażki. Wyciągnąłem z nich wnioski, a teraz muszę iść dalej i stawiać sobie nowe cele do zrealizowania. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni! - powiedział z determinacją w głosie. - A teraz zabieram cię na lody.
-Zgoda - powiedziałam z uśmiechem. - Ale czy oznacza to, że jednak nie skończysz z siatkówką?
-Nie wiem, Gosiu. Naprawdę nie wiem. Ale obiecuję ci, że się nie poddam.




Witam! :) 
W końcu na blogu pojawił się nowy rozdział. Dużo się w nim działo i mam nadzieję, że się podobał. Rozdział ten jest ważny i ma duży wpływ na to, co będzie działo się w dalszych częściach opowiadania. Muszę też przyznać Wam, że zbliżamy się do końca historii. Nie wiem, ile rozdziałów jeszcze napiszę. Dwa, trzy, może pięć? Ale z pewnością jesteśmy już bardzo blisko końcówki.
Obiecuję, że teraz rozdziały będą ukazywały się regularnie - co tydzień. Proszę też o komentarze, abym wiedziała, czy jeszcze ktokolwiek tu zagląda.
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.
Ola

piątek, 21 kwietnia 2017

Rozdział 16

Przez cały tydzień siedziałam zamknięta w mieszkaniu. Bałam się wyjść na balkon, czy uchylić zasłonięte roletami okna. Bardzo się nudziłam, chociaż robiłam wszystko, aby temu zapobiec. Czytałam książki, sprzątałam i oglądałam seriale. Nic jednak nie pomagało i czas okropnie mi się dłużył. Brakowało mi normalnego życia. Brakowało mi wieczornych spacerów, rowerowych przejażdżek i promieni słońca, które wpadały do pokoi przez okna i rozświetlały mrok. Brakowało mi spotkań z ludźmi. Brakowało mi wszystkiego. 
Przez ten tydzień miałam bardzo dużo czasu, aby porozmyślać. Mogłam spokojnie i bez pośpiechu przeanalizować w głowie wszystkie wydarzenia, które spotkały mnie od kilku miesięcy. Nie było łatwe wracać wspomnieniami do ciężkich chwil. Bałam się myśleć o przeszłości, bo była dla mnie bardzo bolesna. Musiałam jednak wszystko przemyśleć i ułożyć sobie w głowie plan działania. Przecież nie mogłam siedzieć zamknięta w mieszkaniu do zakończenia igrzysk. W końcu podjęłam decyzję, z którą długo zwlekałam.
Byłam zbyt silną osobą, aby dać sobą manipulować. Miałam zbyt twardy i nieustępliwy charakter, aby ktoś miał mną pomiatać i mnie szantażować. Byłam zbyt odważna, aby siedzieć zamknięta w czterech ścianach. I przede wszystkim za bardzo kochałam Michała, aby zostawić go samego w ważnym momencie jego życia. Mogłam zrobić tylko jedno - pojechać do Rio de Janeiro. Doskonale wiedziałam, że osoba, która szantażuje mnie i Michała, chce naszego smutku i nieszczęścia. Ale dlaczego miałabym poddawać się i nie walczyć o szczęście swoje i osoby, którą kocham? Czemu miałabym być smutna i przygnębiona? Bo jakaś obca i zła osoba tak chce? To było bezsensowne! Postanowiłam zrobić wszystko, aby sprzeciwić się temu bezlitosnemu człowiekowi, który wtargnął w życie moje i Michała. Chciałam za wszelką cenę pokazać mu, że wcale nie zamierzam robić tego, co on chce. Chciałam zawalczyć o szczęście. 
Szybko sięgnęłam po laptopa i zaczęłam szukać informacji o lotach do Brazylii. Obawiałam się, że wszystkie miejsca w samolotach będą już zajęte. Przecież do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich został niespełna tydzień. Okazało się jednak, że zainteresowanie lotami do Ameryki Południowej było tak duże, że zwiększono liczbę kursów samolotów na ten kontynent. Dzięki temu bez problemu znalazłam sporo wolnych miejsc w samolocie i bez zastanowienia zakupiłam bilet. Później zaczęłam szukać wolnych hotelów w okolicy Rio de Janeiro. Bałam się, że wszystkie będą zajęte. Miałam rację. Pokoje w hotelach nawet tych oddalonych o kilkanaście kilometrów od centrum Rio, zostały zarezerwowane kilka miesięcy wcześniej. Znów jednak miałam szczęście, bo trafiłam na reklamę domków kempingowych. Były ładne, przytulne, całkiem niedrogie i znajdowały się blisko wioski olimpijskiej, więc szybko zarezerwowałam miejsce w jednym z nich. Kiedy byłam już pewna swojego wylotu do Brazylii, przypomniałam sobie o najważniejszej rzeczy - biletach na mecze Polaków. Przecież chciałam jechać do Rio na mecze siatkówki, a nie po to, aby pozwiedzać Brazylię! Przestraszyłam się, że bilety zostały już dawno wyprzedane. Jednak zostałam całkiem mile zaskoczona. Okazało się, że mecze naszej reprezentacji o dziwo wcale nie cieszyły się spektakularnym zainteresowaniem i na wszystkie były jeszcze wolne bilety. Tylko na spotkanie Polska - Argentyna prawie wszystkie wejściówki zostały wyprzedane, ale i tak udało znaleźć mi się jeszcze jakieś wolne miejsce. Chciałam też zamówić bilety na ćwierćfinały, półfinały i finał. Dla mnie oczywistą oczywistością było to, że Biało-Czerwoni zostaną w Rio de Janeiro do samego końca i zagrają w wielkim finale. Jednak na żadne mecze oprócz grupowych nie było wolnych wejściówek. 
-Cóż, wygląda na to, że najważniejsze spotkania oglądnę w swoim domku kempingowym - powiedziałam sama do siebie i zaśmiałam się.

***
Dawno nie latałam samolotem i zdążyłam zapomnieć, że nie przepadam za tym środkiem transportu. Kiedy maszyna wzbiła się w powietrze, delikatnie mówiąc zrobiło mi się nie dobrze. Od zawsze bałam się latać, ale mój strach nigdy nie był tak wielki, jak tym razem. Musiałam jednak jakoś przeżyć te złe momenty. W końcu, kiedy samolot wylądował w Brazylii, poczułam ogromną ulgę. Po opuszczeniu lotniska, taszcząc w ręce dwa ogromne bagaże, przechadzałam się zatłoczonymi ulicami Rio. Tak naprawdę próbowałam znaleźć drogę do swojego domku kempingowego. Nie mogłam go jednak odszukać i wszystko wyglądało na to, że się zgubiłam. Mój GPS w telefonie odmawiał współpracy, a ja nie wiedziałam, co z sobą zrobić. Okropnie bolały mnie nogi, a także ręce od noszenia moich bagaży. W końcu znalazłam jakiś mały sklepik z mapami. Podeszłam do młodego sprzedawcy i z uroczym uśmiechem zapytałam go w języku angielskim, czy mógłby sprzedać mi plan Rio. On jednak zamiast podać mi oczekiwany towar, popatrzył na mnie, jak na kosmitkę. Powtórzyłam więc jeszcze raz powoli moją prośbę, ale on nie reagował. Domyśliłam się więc, że nie potrafi mówić po angielsku, dlatego wskazałam palcem mapę, którą chciałam zakupić. Chłopak w końcu zrozumiał o co mi chodzi i sprzedał mi upragniony skrawek papieru. Ja odeszłam powoli od sklepiku, pogłębiając się w lekturze planu miasta. Prawie nic z niego nie rozumiałam, ale na szczęście piktogramy były podobne do tych na polskich mapach. Okazało się, że domki kempingowe są całkowicie po drugiej stronie miasta. Chcąc iść na piechotę, pewnie nie dotarłabym tam przed zachodem słońca. Przez chwilę chciałam znaleźć jakiś autobus, ale pomyślałam, że to bez sensu, bo znając mój zmysł orientacji w terenie, zajechałabym nim nie wiadomo gdzie i zgubiłabym się jeszcze bardziej. Postanowiłam więc iść pieszo, nie zważając na to, ile miałoby to trwać. Po godzinie poczułam się tak bardzo słaba, że musiałam usiąść. Przechodziłam wtedy obok jakiegoś małego parku, więc znalazłam w nim pustą ławkę i usiadłam. Na kolanach trzymałam mapę i próbowałam ogarnąć, gdzie obecnie się znajduję, bo obawiałam się, że znów się zgubiłam. Po chwili usiadł obok mnie jakiś mężczyzna. Nie zwróciłam na niego zbytniej uwagi, ale on bacznie mi się przyglądał. Udawałam, że go nie widzę i mruknęłam z ironią sama do siebie:
-Mogłam się uczyć geografii, to teraz nie miałabym problemów z odczytaniem mapy. Mogę mieć pretensje tylko sama do siebie.
-Masz rację Gosiu. Geografia jest bardzo potrzebna - odpowiedział z ogromnym uśmiechem na twarzy mężczyzna, który siedział obok mnie. 
Kiedy to usłyszałam, zerwałam się z ławki i spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. Potem szybko rzuciłam mu się w ramiona.
-Michał! Nie wierzę, że to ty!
-A kim innym mógłbym być? - zaśmiał się Kubi
-Jak ja mogłam cię nie poznać? 
-Sam się nad tym zastanawiam - uśmiechnął się przyjmujący, a ja po raz kolejny go przytuliłam.
-Tak bardzo mi cię brakowało. Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam. 
-Ja też tęskniłem. Żałowałem, że nie spotkałem się z tobą przed wylotem do Rio. A tu proszę, taka wielka niespodzianka. 
-Nawet nie wiesz, jaką niespodziankę zrobiłeś mi ty swoim pojawieniem się. Czy ty wiesz, że zabłądziłam i od kilku godzin próbuję znaleźć domek kempingowy? - zaśmiałam się.
-No widzisz. Mogłaś uczyć się geografii! - Kubiak mrugnął okiem. - A tak na serio, to pokaż mi tę mapę, a ja zaprowadzę cię do celu. Przez te dni spędzone w Brazylii poznałem Rio tak dobrze, że znam go lepiej niż własną kieszeń.
-Oj Misiek. Co ja bym bez ciebie zrobiła? - powiedziałam i wskazałam palcem poszukiwane przeze mnie miejsce.
-To całkiem niedaleko stąd. Piętnaście minut i będziemy na miejscu.
-Naprawdę? Ja myślałam, że będę musiała tam iść kilka godzin - nie mogłam opanować śmiechu myśląc o własnej bezradności. Po kilkunastu minutach rzeczywiście byliśmy u celu mojej podróży. Domek kempingowy okazał się śliczny. Zaprosiłam Kubiego do środka. Rzuciłam w kąt swoje bagaże i usiadłam z przyjmującym na wygodnej kanapie. Cieszyliśmy się tym, że siebie mamy. Pośmialiśmy się razem i porozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, tak jak prawdziwi przyjaciele. Po chwili spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że Michał nie jest w Brazylii na wakacjach, ale trenuje do igrzysk, które miały zacząć się za trzy dni. Nie chciałam zabierać mu cennego czasu i nie chciałam, aby przeze mnie zarywał treningi, czy ważne spotkania.
-Misiek, a ty na pewno masz czas ze mną rozmawiać? Nie masz treningu, czy coś?
-Nie martw się Gosiu. Trening zaczynam dopiero za dwie godziny. Teraz Stephane dał nam wolne, abyśmy przez chwilę odpoczęli i oderwali się od siatkówki.
-To dobrze - uśmiechnęłam się.
-Gosiu, mam do ciebie jedno pytanie - powiedział po chwili Kubiak.
-Tak? 
-Dlaczego właściwie przyjechałaś do Rio de Janeiro. Domyślam się, że pewnie na mecze naszej reprezentacji. Ale czemu nic wcześniej nie powiedziałaś? 
Nie wiedziałam, czy powiedzieć Miśkowi o całej prawdzie, czy wmyślić sobie wymówkę. Nie chciałam okłamywać Michała, ale bałam się też powiedzieć mu prawdę o tym, jak bardzo mi i jemu groził nieznajomy człowiek. Nie chciałam martwić Michała przed Igrzyskami Olimpijskimi. Obiecałam sobie, że opowiem mu o wszystkim po zakończeniu turnieju, gdy spokojnie będziemy wracać do Polski. Ale w końcu pomyślałam, że to nie ma sensu. Nie mam powodów, aby okłamywać Michała. Postanowiłam powiedzieć mu cała prawdę - od początku do końca. O tym, dlaczego przed jego wyjazdem do Rio tak bardzo dziwnie się zachowywałam, dlaczego zerwałam z nim kontakt. Chciałam powiedzieć mu wszystko.
-No dobrze, opowiem ci o wszystkim.





W końcu pojawia się nowy rozdział. :)
Długo nie mogłam zebrać się do jego napisania, bo kompletnie nie wiedziałam, co dalej ma się wydarzyć w moim opowiadaniu. Doszłam do takiego punktu, gdzie każdą część pisze mi się bardzo trudno, bo jeszcze do końca nie wiem, jak ma potoczyć się historia. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, chociaż ja nie jestem z niego do końca zadowolona. Myślałam, że wyjdzie lepiej.
Proszę o komentarze, bo ostatnio jest ich mało.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu. :) 
Ola


piątek, 10 marca 2017

Rozdział 15

Dni mijały mi wolno, mozolnie. Nie mogłam dużej siedzieć sama w czterech ścianach, dlatego zdecydowałam się wrócić do mojej dziennikarskiej pracy. Po wypadku i tym wszystkim, co przeszłam, mój szef dał mi wolne do końca sierpnia. Powiedział, abym odpoczęła i nie myślała o pracy. Ale co miałam robić? W samotności do głowy przychodziły mi coraz bardziej czarne myśli. W pracy wszyscy przyjęli mnie ciepło. Usłyszałam wiele miłych słów nawet z ust ludzi, którzy za mną nie przepadali. Każdy mówił, że za mną tęsknił, że beze mnie w pracy było smutno, nudno. 
Pewnego ranka, idąc ulicą do biura, zauważyłam, że jakiś mężczyzna ubrany w ciemny strój, dziwnie się mi przyglądał. Jednak nie traktowałam tego poważnie, pomyślałam, że to mi się tylko zdawało.Wieczorem, wracając do mieszkania tramwajem, po raz kolejny zobaczyłam tego samego mężczyznę. Wtedy przestraszyłam się już nie na żarty. Mężczyzna chyba zorientował się, że mam co do niego pewne podejrzenia, bo przesiadł się na sam koniec tramwaju i przez całą drogę już na mnie nie spoglądał. Przez następne dni już go nie widywałam. Nie miałam jednak pewności, czy nie śledzi mnie ktoś inny. 

***
Nadszedł dzień, kiedy nasi siatkarze mieli wylecieć do Brazylii, aby tam zacząć ostatnią już fazę przygotowań do Igrzysk Olimpijskich. Był to ostatni dzień, aby spotkać się z Kubim. Chciałam zobaczyć go przed igrzyskami. Nie mogłam jednak się z nim spotkać, czy porozmawiać. Mimo to postanowiłam udać się na lotnisko. Zwolniłam się wcześniej z pracy i pojechałam na miejsce. Długo spacerowałam przez korytarze terminalu, mając nadzieję, że wśród tłumu ludzi ujrzę któregoś z moich 2-metrowych kolegów. Kiedy po godzinie "poszukiwania" nie dały zamierzonego efektu i chciałam już wrócić do swojego mieszkania, wpadłam na jakiegoś mężczyznę. 
-Przepraszam - wymamrotałam pod nosem, nawet nie spoglądając na jego twarz.
-Gosia, a co ty tu robisz? - usłyszałam znajomy głos.
-Nowakowski, to ty? - zaśmiałam się. - Spadłeś mi jak z nieba, musisz mi pomóc.
-Chętnie ci pomogę, ale nie wiem czy będę umiał, bo sam się zgubiłem. A według mojego zegarka, samolot z naszą reprezentacją powinien odlecieć do Brazylii za 15 minut - odpowiedział.
-Cholera jasna! Przecież się spóźnisz! - wykrzyczałam.
-No i co? - zaśmiał się nieświadomy swojej nieodpowiedzialności siatkarz.
-Z kim ja się zadaję? - wymamrotałam. - A to, że jeśli nie zdążysz na ten samolot, to prawdopodobnie nie dotrzesz do Rio de Janeiro przed Igrzyskami Olimpijskimi. Z tego co wiem, wszystkie loty do Brazylii do końca sierpnia są już zarezerwowane. Przecież mnóstwo ludzi leci na igrzyska.
-O kurcze! - podrapał się po głowie Piter. - To rzeczywiście mamy problem.
-Nie stój tak, tylko mów, z którego miejsca wylatuje wasz samolot.
-Ale ja nie wiem! - odparł zrezygnowany. W tym momencie usłyszałam głośny krzyk kilkunastu mężczyzn:
-Nowakowski! Gdzie ty się podziewasz? Szukamy cię po całym lotnisku!
Spojrzałam w swoją prawą stronę, a tam stała cała nasza reprezentacja siatkarzy. Niektórzy machali do Piotrka, inni żywo gestykulowali rękami, jeszcze inni śmiali się z nieporadności swojego kolegi. Mnie na szczęście lub nieszczęście nikt nie zauważył.
-No leć do nich - zasmiałam się, potrącając lekko Pitera.
-Dzięki za pomoc - uśmiechnął się do mnie i pobiegł w stronę swoich kolegów.
-Powodzenia na igrzyskach - krzyknęłam jeszcze za nim. 
Kiedy Nowakowski dotarł do siatkarzy, wszyscy go otoczyli i zaczęli coś do niego mówić. Nie wiem co, bo stałam zbyt daleko, aby usłyszeć ich słowa, ale jest to niestotne. Najważniejsze dla mnie było to, że ujrzałam tego jednego siatkarza, dla którego tu przyjechałam, Michała. Zobaczyłam jego twarz i uśmiech. To było coś niesamowitego. Niby nic takiego, przecież kilkanaście dni temu widywałam Kubiaka codziennie. Ale teraz naprawdę za nim tęskniłam. Nie rozmawiałam z nim, nie pisałam. Było to dla mnie ciężkie. Kiedy ujrzałam Miśka, poczułam się jak mała dziewczynka, która przytulona została przez rodziców. Poczułam się taka bezpieczna, szczęśliwa, mimo że wcale taka nie byłam. Groziło mi niebezpieczeństwo, ale w tamtym momencie stało się to nieistotne. Najważniejszy był tylko przyjaciel, którego mogłam ujrzeć. Ten moment trwał dla mnie całą wieczność, chociaż był tak krótki. Kiedy siatkarze odeszli, cicho i pod nosem wyszeptałam sama do siebie:
-Powodzenia na igrzyskach Misiek, wierzę w ciebie. Później odeszłam z lotniska.
Tego samego wieczoru, gdy oglądałam serial, zazdwonił do mnie nieznajomy numer. Postanowiłam nie odbierać. W końcu jeśli byłby to ktoś ważny, miałabym go w kontaktach. Jednak osoba po drugiej stronie telefonu nie dawała za wygraną i dzwoniła do mnie kilkanaście razy. 
-A może to coś ważnego? - pomyślałam i odebrałam telefon.
-Halo! - usłyszałam męski głos po drugiej stronie słuchawki.
-Tak? - powiedziałam.
-Czy to Małgorzata Fiołek? 
-Tak, a o co chodzi? - zapytałam.
-Czy urodziłaś się 19 grudnia 1992 roku?
-Tak, ale o co chodzi? - powiedziałam zaniepokojona.
-Mieszkasz w Krakowie, a pracujesz w branży dziennikarskiej. Twoi rodzice i brat mieszkają w Anglii. Tego roku uległaś wypadkowi samochodowemu. Przyjaźnisz się z siatkarzami z polskiej reprezentacji. Dzisiaj o godzinie 13:04 byłaś na lotnisku i rozmawiałaś z niejakim Piotrem Nowakowskim...
-O co chodzi!? - krzyknęłam do słuchawki. 
-O nic - zaśmiał się głos po drugiej stronie. - Chcemy, abyś miała świadomość, że my wszystko o tobie wiemy. I jeśli nie będziesz grzeczna, to będziesz miała z nami do czynienia. 
-Ale ja nic nie robię - powiedziałam zrezygnowana.
-Czy nic nie robisz, to się jeszcze okaże. Chyba pamiętasz naszą umowę?
-Jaką znowu umowę? Ja niczego nie podpisywałam! - odparłam drżącym głosem
-Nie pamiętasz? To bardzo ciekawe... Chodzi o umowę, że jeżeli będziesz spotykała się z Kubiakiem, to nie trafi on na Igrzyska Olimpijskie, tylko na oddział intensywnej terapii.
-Nie wiem kim jesteś, ale cię znajdę! Obiecuję, że cię znajdę! A wtedy nic cię draniu nie uratuje! Spróbuj coś zrobić Michałowi, a do końca życia tego pożałujesz! - krzyknęłam ze wszystkich sił.
-Ktoś tu jest nieposłuszny - odpowiedział z drwiną w głosie mężczyzna. - Posłuchaj, daję ci ostatnią szansę. Spróbuj napisać chociaż jedno słówko do swojego księcia, a będzie ono ostatnią rzeczą, którą w życiu przeczytał.
W tym momencie nie wytrzymałam. Rozłączyłam się, rzuciłam z całej siły telefon na podłogę, położyłam się na ziemi i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co robić. Podeszłam do ściany, zdjęłam z niej kolorowy obraz i rzuciłam go o ziemię. Szkło pękło na setki kawałków i leżało na ziemi. Zraniłam sobie na nim nogę. Ale na to nie zważałam. Byłam cała roztrzęsiona, zdenerwowana. Tak bardzo się bałam. Bałam się o Michała i o siebie. Bałam się o nasze bezpieczeństwo. Mogłam tę całą sprawę od razu zgłosić na policję. Teraz mi i Kubiakowi grozi śmierć! Po kilkunastu minutach trochę ochłonęłam, ale serce nadal biło mi jak oszalałe. Wiedziałam, że przede wszystkim muszę zadbać o swoje bezpieczeństwo. Podeszłam do drzwi i zamknęłam je na dwa zamki. Wszystkie okna zasłoniłam roletami. Zadzwoniłam do swojego szefa i skłamałam mu, że jestem chora. Postanowiłam przez cały sierpień nie wychodzić z mieszkania. Zaczęła się dla mnie prawdziwa szkoła przetrwania...




Tak prezentuje się już 15 rozdział na moim blogu ;)
Jeśli go przeczytaliście, dajcie mi znać w komentarzu, abym wiedziała, że tu jesteście. Ostatnio pod postem była znikoma ilość komentarzy. Jeśli przeczytaliście ten wpis, to proszę napiszcie chociaż jedno słówko. To naprawdę bardzo motywuje :) 
Pozdrawiam i życze miłego weekendu!
Ola

piątek, 17 lutego 2017

Rozdział 14

Tej nocy nie spałam dobrze. Ciągle budził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie musiałam nawet sprawdzać, kto się do mnie dobija, bo byłam pewna, że to Michał. Rankiem okazało się, że moje przeczucia były trafione.  Na wyświetlaczu zobaczyłam 12 nieodebranych połączeń i kilkanaście SMS-ów. Zaraz przeczytałam je wszystkie, chociaż doskonale wiedziałam, że nie mogę na nie odpowiedzieć. Kiedy je czytałam, moje serce waliło coraz szybciej, a z oczów lały się łzy. Mój kochany Michał chciał się ze mną skontaktować, pisał, że się martwi i nie wie, dlaczego nie odpowiadam. On naprawdę bardzo się o mnie niepokoił. A ja bezsilna, nawet nie mogłam powiedzieć mu, co czuję. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiłam go w tak ważnym momencie, tydzień przed wylotem do Brazylii. Teraz, kiedy powinnam przy nim być, musiałam go opuścić. Próbowałam usprawiedliwiać się sama przed sobą i mówiłam sobie, że robię to dla jego dobra. Przecież nie chcę pozbawić go marzeń o Rio. Jednak takie tłumaczenie mi nie wystarczało. Chciałam coś zrobić, zgłosić policji tę całą sprawę, zawalczyć o sprawiedliwość. Ale ta myśl szybko się ode mnie oddaliła. Oczami wyobraźni widziałam Kubiaka grającego na igrzyskach. Nie chciałam mu tego pięknego momentu odebrać. W końcu nie miałam pewności, że policja schwyta drania, który rozsyła te głupie groźby. Jeśli coś poszłoby nie tak i ktoś zraniłby Michała, nigdy w życiu bym sobie tego nie wybaczyła. 
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nie zważając na to, że byłam w piżamie, szybko pobiegłam do korytarza i przez szybę od drzwi ujrzałam... Kubiaka. Nie wiedziałam, co robić. Chciałam rzucić się mu w ramiona, przytulić go, wyznać całą prawdę i powód mojego dziwnego zachowania, ale tego nie zrobiłam. Podeszłam do drzwi na drżących nogach i delikatnie je uchyliłam. Uśmiechnęłam się smutno do siatkarza, patrząc w jego oczy i powiedziałam:
- Przepraszam, ale nie możesz do mnie wejść.
- Rozumiem - odparł Michał. - Ale proszę powiedz, co się dzieje.
- Nie mogę...Chciałabym, ale naprawdę nie mogę - po policzku popłynęły mi łzy.
- Obiecuję, że ci pomogę.
- Kocham cię, kocham jak brata. Najbardziej na świecie. Pamiętaj o tym. Ale nie mogę nic powiedzieć. Proszę nie przychodź do mnie, nie pisz, nie dzwoń. Później ci to wytłumaczę - powiedziałam załamanym głosem. - A teraz chyba lepiej będzie, jeśli pójdziesz.
- Dobrze - odpowiedział. - Też cię kocham i nigdy o tym nie zapominaj.
Gdy Michał odszedł, zupełnie się załamałam. Usiadłam na podłodze, ukryłam twarz w dłoniach i skulona płakałam. Nie miałam nikogo, aby mógł mnie pocieszyć. Nikt nie mógł mnie przytulić, powiedzieć słowa otuchy. Nikomu nie mogłam się zwierzyć. Teraz jeszcze bardziej się bałam, że przyjaźń moja i Kubiaka się rozpadnie. Chociaż nie chciałam dopuszczać do siebie takiej myśli, jednak w mojej głowie cały czas układały się czarne scenariusze. W końcu postanowiłam czymś się zająć, bo przecież nie mogłam przez kilka tygodni nic nie robić i siedzieć sama w pustym mieszkaniu. Aby móc chociaż przez chwilę zapomnieć o smutkach, postanowiłam wybrać się w miejsce, do którego uwielbiam chodzić... na boisko do siatkówki.
Przebrałam się w sportowy strój, zabrałam piłkę do plecaka i szybko wybiegłam z domu. Szłam drogą ze spuszczoną głową, słuchając muzyki przez słuchawki. Na ulicy było naprawdę tłoczno. Samochody głośno trąbiły. Mijałam mnóstwo ludzi. Jedni byli weseli, uśmiechnięci. Inni szli powoli, smutni i zatroskani. Gołym okiem widać było, kto jest szczęśliwy, a kto nie. Zaczęłam rozmyślać o życiu. Jak to jest, że jeszcze kilka dni temu byłam radosna, a dziś chciałabym zniknąć ze świata? Los jest taki przewrotny, czasem niesprawiedliwy. Nigdy nie możemy być niczego pewni. Wszystko cały czas się zmienia, a szczęście nie zawsze chce się do nas uśmiechać. Ale prędzej czy później musi przyjść do wszystkich. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Chociaż coraz częściej zaczynałam wątpić w prawdziwe szczęście.
Kiedy doszłam na boisko, nikogo nie było w pobliżu. Zaczęłam sama odbijać piłkę. Nie było to jednak zbyt zajmujące ani ciekawe. Usiadłam więc na ławce obok, czekając, że może w końcu ktoś przyjdzie  i będę mogła z nim zagrać. Siedziałam smutna, zawiedziona. Myślałam, że chociaż siatkówka wyciągnie mnie na chwilę z szarego świata. Ale zawiodłam się, po raz kolejny się zawiodłam, chociaż powinnam się przyzwyczaić, że nigdy nie można na nic liczyć. Zamknęłam oczy i nagle usłyszałam cichy, dziewczęcy głosik.
-Przepraszam - powiedziała do mnie mała dziewczynka, uśmiechając się uroczo.
-Tak? – zapytałam.
-Czy chciałaby pani ze mną zagrać w siatkówkę? Bo nikogo więcej nie ma, a mi się nudzi - zaśmiała się.
-Oczywiście chętnie zagram - odparłam. - Szczerze mówiąc właśnie po to tu przyszłam, ale nie miałam z kim odbijać.
-No to super - powiedziała dziewczyna i pociągnęła mnie za rękę w stronę boiska.
Grałyśmy przez dobrą godzinę. Bawiłam się dobrze. Było mi głupio, że jeszcze przed chwilą złościłam się na siatkówkę. 
-Na tym świecie można liczyć tylko na siatkówkę - pomyślałam. - Ona na pewno nigdy nie zawiedzie.
Po rozegraniu kilku setów, obie wraz z dziewczynką dobrze się zmęczyłyśmy, dlatego usiadłyśmy na chwilę na ławce i zaczęłyśmy ożywioną rozmowę.
-Jak pani na imię? - zapytała mnie mała.
-Mam na imię Małgosia - uśmiechnęłam się - A ty?
-Ja jestem Lena i mam 11 lat - odparła szybko.
-Lena... Miałam kiedyś bliską osobę o takim imieniu - uśmiechnęłam się smutno do dziewczynki, ale nie chciałam, by dziewczyna widziała, że płaczę, dlatego szybko opanowałam emocje.
-Przepraszam, nie chciałam pani zasmucić - zmieszała się Lena.
-Nie, nic nie szkodzi - powiedziałam i objęłam dziewczynę ramieniem. - Tak naprawdę to chciałabym ci podziękować. Pewnie nie powinnam ci tego mówić, ale dzisiaj miałam okropny dzień i przyszłam tu, aby pograć w siatkówkę. Nie było jednak nikogo i czułam się jeszcze gorzej. Dzięki tobie zapomniałam na chwilę o sprawie, która mnie martwi i mogłam dobrze się bawić.
-W takim razie bardzo się cieszę, ale to nie ja pani pomogłam, lecz siatkówka - uśmiechnęła się nastolatka. - Od razu po pani widać, że kocha pani granie. A siatkówka jest lekarstwem na wszystko.
-Zgadzam się, piękne słowa - powiedziałam. - Jesteś taka młoda, a jednak bardzo mądra.
-Dziękuję - odparła Lena. - Przepraszam, że zapytam, ale co panią martwi?
-To długa historia. Ale mówiąc krótko, boję się o moją przyjaźń. Mam takiego wspaniałego przyjaciela, przeszliśmy dużo, znamy się wiele lat. Teraz mamy ciężki okres i boję się, że to wszystko może się skończyć – powiedziałam zgodnie z prawdą.
Dziewczyna przez chwilę milczała. Później spojrzała mi głęboko w oczy i powiedziała:
-Jeśli to prawdziwa przyjaźń, to przetrwa wszystko, jestem tego pewna.
Słowa dziewczynki wzruszyły mnie. Dały mi nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Że przeczekam ten trudny czas, a później, po igrzyskach, moje relacje z Michałem naprawią się. Dały mi nadzieję, że razem z Kubiakiem pokonamy tego drania, który chce nas skłócić. Jej słowa był dla mnie jak lekarstwo, którego potrzebowałam.
-Dziękuję - odrzekłam. Nie umiałam powiedzieć nic więcej. 
Siedziałyśmy na ławce jeszcze przez kilka minut, ale obie milczałyśmy. Później dziewczyna powiedziała, że już późno i że musi wracać do swojego mieszkania. Podziękowała mi za grę i uśmiechnęła się. Później odeszła. Przez chwilę siedziałam jeszcze na ławce i rozmyślałam, czy ona była tylko moim snem, czy rzeczywiście się z nią spotkałam. Przypomniałam sobie grę i doszłam do wniosku, że dziewczyna rzeczywiście jeszcze kilka minut temu siedziała tu ze mną. Później sama poszłam do mieszkania. Smutne myśli wróciły, ale w moim sercu pojawiło się więcej nadziei. Teraz czekałam już tylko na Igrzyska Olimpijskie. 




Jest rozdział czternasty. Miał pojawić się już wczoraj, ale tak wyszło, że nie zdążyłam. Zapraszam do czytania i komentowania.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
Ola