wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 5

Nie czułam nic. 
Nie czułam smutku ani radości. 
Nie czułam miłości ani gniewu. 
Nie czułam zdenerwowania ani strachu. 
Nie czułam nic, kompletnie nic.
Nic poza tym ogromnym bólem, który mnie paraliżował. 
Nic poza bólem, który przeszywał moje ciało. 
Nic poza bólem, który mnie pochłaniał. 
Przed oczami widziałam tylko pustkę. Wydawało mi się, że jestem na samym dnie najciemniejszej otchłani. Nie mogłam się poruszyć ani drgnąć. Bardzo chciałam zrobić choć najmniejszy ruch, który pozwoliłby mi żyć. Chciałam wiele, ale nie mogłam zrobić nic. Walczyłam sama ze sobą. Walczyłam z bólem. Walczyłam z bezsilnością. Marzyłam o tym, aby ktoś wybudził mnie z tego koszmaru. Koszmaru, który był jednak rzeczywistością. Wszystko wydawało się trwać w nieskończoność. Wydawało się, że czas się zatrzymał i że już na zawsze pozostanę w tej pustce. Nagle coś we mnie drgnęło. Poczułam bicie własnego serca. Było niebywale ciche, ledwo słyszalne i bardzo powolne. Ale dawało mi nadzieję, że dam radę wydostać się z tego snu. Nie mogłam teraz zwątpić. Nie mogłam dopuścić, by moje serce przestało bić. Musiałam podtrzymać iskierkę życia, która we mnie pozostała. Może to ostatnia moja nadzieja? Ostatnia szansa, by nareszcie skończył się ten niewyobrażalny ból. Ale co mam robić? Nie mogę wykonać żadnego ruchu. Nie mogę nic powiedzieć. Nie mogę słyszeć nic poza biciem własnego serca.
 

Perspektywa Michała
Małgosia leżała od dwóch dni w szpitalu. Siedziałem przy niej dzień i noc. Trzymałem ją za rękę. Płakałem. Dlaczego taki okropny los musiał spotkać właśnie ją? Tyle w życiu przeszła, tak wiele cierpiała. Życie nigdy nie było dla niej wyrozumiałe. Kiedy wreszcie wydawało się, że szczęście się do niej uśmiechnęło, spotkał ją ciężki wypadek. Auto, które w nią uderzyło jechało tak bardzo rozpędzone, że mogła umrzeć na miejscu. Nie umarła, ale może też nigdy nie wybudzić się ze śpiączki. Leżała bez ruchu jak śpiąca królewna. Jak moja królewna.  Jednak najgorsze było to, że Gosi ze snu nie mógł wybudzić książę. Ona musiała wybudzić się sama. Najważniejsze jednak było to, że jej serce biło. To dawało mi i lekarzom większe nadzieję. Czułem się winny za jej los. Dlaczego nie przyjechałem do niej wcześniej? Dlaczego nie zrobiłem jej zakupów. Wtedy na pewno by żyła. Mogła liczyć tylko na mnie, a ja nie zaopiekowałem się nią i jej córeczką tak jak powinienem. To wszystko przeze mnie! Lenki nie udało się uratować. Moja mała królewna odeszła z tego świata. Obiecałem, że będę się o nią troszczyć jak o własną siostrzenicę, a teraz ona przeze mnie musiała umrzeć. Nie mogłem się pogodzić z tą myślą. Jeżeli teraz okaże się, że Małgosia nie wybudzi się ze śpiączki, nigdy się z tym nie pogodzę. Ale muszę być dobrej myśli. To twarda kobieta. Nigdy się nie poddaje, nigdy się nie załamuje. Co ją nie zabije, zawsze ją wzmacnia. Mam nadzieję, że będzie tak i tym razem. Mam nadzieję, że uda jej się wybudzić. Wtem do sali wszedł lekarz.
-Jakieś nowe wiadomości? - zapytałem, przecierając ręką łzy.
-Mamy już diagnozy wszystkich badań - odpowiedział doktor.
-I co, wybudzi się? - rzekłem z nadzieją w głosie.
-Nie wiemy - odparł lekarz. Pańska przyjaciółka ma złamaną lewą rękę, trzy żebra i prawdopodobnie wstrząśnienie mózgu. Na całe szczęście nie doszło do uszkodzenia narządów wewnętrznych. Jest duża szansa, że wyjdzie z tego wypadku cało, jednak nie mamy stuprocentowej pewności, czy zdoła się wybudzić ze śpiączki.
Te słowa mną wstrząsnęły.
-Ale jak to? - krzyknąłem. - Nie wiecie czy się wybudzi?!
-Proszę pana, robimy co w naszej mocy - odpowiedział doktor spokojnie. - Mamy ogromną nadzieję, że pańska przyjaciółka wybudzi się ze śpiączki. Jest na to naprawdę duża szansa. I proszę nie krzyczeć w szpitalu.
-Tak wiem, przepraszam. Poniosło mnie. - powiedziałem z trudem. - Tylko ja po prostu nigdy sobie nie wybaczę, jeśli ona umrze. Można powiedzieć, że miała na świecie tylko mnie, a ja dopuściłem do tego, że spotkała ją taka okropna rzecz.
-Rozumiem, że jest panu naprawdę ciężko - lekarz poklepał mnie po plecach. - Ale przecież nie może się pan obwiniać. To nie pana wina.
-Moja. Nie zaopiekowałem się nią tak jak powinienem, mogła liczyć tylko na mnie. Jej rodzina od dawna mieszkała poza granicą. Jej przyjaciele dawno się od nie odwrócili. Tylko ja byłem za nią odpowiedzialny.
-Bądźmy dobrej myśli. - powiedział lekarz, patrząc na mnie z politowaniem - Poinformowaliśmy rodziców pani Małgorzaty o jej stanie zdrowia. Byli zdruzgotani tą informacją i prosili żebyśmy się nią dobrze zaopiekowali, bo oni niestety z powodów zawodowych nie mogą przyjechać ją odwiedzić. Przepraszam, obawiam się, że muszę już iść. Niech się pan trzyma panie Kubiak.
-Dobrze, dziękuję. - rzekłem. - Ale niech pan doktor mi powie, tylko szczerze. Ile tak naprawdę jest procent szans na to, że moja przyjaciółka się wybudzi?
-60% - odpowiedział.






Jest kolejny rozdział. Jest on dosyć krótki, ale nie miałam już pomysłu, co do niego dodać. Chciałam, aby jego nastrój był dosyć smutny i dodawał klimatu całej historii. Wyszło mi chyba średnio. Zresztą, sami oceńcie.  Zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam.
Ola

6 komentarzy:

  1. Rozdział znów bardzo dobry.
    Tylko dlaczego zabiłaś małą Lenkę?! No kurczę, to strasznie smutne, aż mi się płakać zachciało jak to przeczytałam. Powiem szczerze, że w głębi duszy liczyłam na to, że jak mała się urodzi to Michał pokocha ją jak córkę.
    Bo nie wmówisz nam że między nim a Gosią jest tylko przyjaźń. Czuję co się święci ( "opętał ich zły duch" xD), widać, że Michał prędzej czy później zda sobie sprawę z tego co czuje do przyjaciółki.
    Strasznie podoba mi się to jak opisałaś uczucia Gosi, gdy jest w śpiączce. Uwielbiam takie sceny, co zresztą można zobaczyć na moich blogach.
    Dobra, kończę ten komentarz, bo jest strasznie nielogiczny i nieskładny.
    Pozdrawiam
    Violin
    Ps Zapraszam na rozdział 5 na "Without you..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej skupiłam się właśnie na opisaniu uczuć Gosi, więc ciesze się, że ta część Ci się spodobała.
      Co do Lenki, nie wiedziałam w jaki sposób ją ocalić i historia potoczyła się, tak jak się potoczyła. Dziękuję za komentarz i za miłe słowa :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nie wiem co mam więcej napisać więc napisze tylko tyle: Kocham Cię! Piszesz wspaniale kochana. Brawo Oleńko!
    Życzę Ci mnóstwa weny.
    Buziaki,
    Ironia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Ale mi miło :) Dziękuję <3 Nie wiem co powiedzieć.
      Tobie również życzę dużo weny, bo ty też piszesz wspaniale!
      Buziaki

      Usuń
  3. Jakie to opowiadanie jest świetne, naprawdę! Nie mam pomysłu, co więcej napisać. Czekam na kolejne rozdziały (mam nadzieję, że Gosi nic nie będzie) :* Ślę pozdrowienia.
    //Oddycham Siatkówką

    OdpowiedzUsuń