Zamurowało mnie.
-Jak to nie będziesz chciał grać na igrzyskach? Zwariowałeś? - bardzo się zdziwiłam.
-Nie wiem, czy chcę zostawiać cię samą na tyle dni. A jeżeli coś ci się stanie? A jeżeli znów wpadniesz w depresję? - Michał próbował się wytłumaczyć.
-Kubiak, to ty chyba wpadłeś w jakąś obsesję! To ja powinnam zacząć się o ciebie bać! Co ty opowiadasz? Nie chcesz jechać na igrzyska tylko z mojego powodu? - krzyknęłam nieco podenerwowana.
Po chwili lekko opanowałam emocje i powiedziałam już spokojniejszym głosem:
-Misiek, bardzo doceniam twoją troskę o mnie, ale nie możesz rzucać dla mnie kariery zawodowej. I to jakiej kariery - przecież jesteś naszym najważniejszym zawodnikiem.
- Kariera to nie wszystko. Gosiu, kiedy ty byłaś w śpiączce, zrozumiałem, że oprócz ciebie tak naprawdę nic nie jest dla mnie ważne. Bez ciebie nic nie miało sensu.
Byłam wzruszona słowami przyjaciela, ale jednocześnie czułam się okropnie. Przecież on nie mógł z mojego powodu rzucić reprezentacji. Doskonale wiedziałam, że siatkówka to jego ogromna miłość, to jego życie. Bez niej na pewno nigdy nie mógłby być naprawdę szczęśliwy.
-Kubi, jakoś sobie poradzę. Przecież nie jestem małym dzieckiem - uśmiechnęłam się. - Nie możesz rezygnować ze swoich największych marzeń tylko dlatego, że martwisz się o mnie. Wiem, że w głębi serca bardzo chcesz pojechać na igrzyska i poprowadzić reprezentację do złota. Jestem o tym przekonana. Tak długo czekałeś na tą chwilę. Tak długo walczyłeś, ćwiczyłeś, aby dostać się na tą imprezę czterolecia. Ogromnie chcesz jechać na te Igrzyska Olimpijskie i odbierać nagrodę za pierwsze miejsce! Powiedz mi, mam rację? Tylko szczerze.
Kubiak najpierw próbował uciekać od mojego wzroku, ale potem spojrzał mi głęboko w oczy. Wiedziałam, że teraz mnie nie okłamie.
-Tak, masz rację. Marzy mi się złoto olimpijskie. Marzą mi się olimpijskie mecze. Marzy mi się medal i wielkie zwycięstwo naszej reprezentacji. Ale to marzenie jest dopiero drugim moim najważniejszym celem. Pierwszym jest bezpieczeństwo i zdrowie bliskich mi osób.
-Ale ja będę bezpieczna. Przecież nic nie może mi się stać we własnym mieszkaniu. Muszę nauczyć się normalnie żyć po tym wypadku. Prędzej czy później będę musiała wyjść normalnie na ulicę, wrócić do pracy, czy sama zrobić zakupy. Nie mogę być zamknięta w czterech ścianach. Ty też... Ty też nie możesz być zamknięty w czterech ścianach tylko z mojego powodu. Przecież kochasz siatkówkę, a ja nie mogę ci jej odbierać.
-Chyba masz rację - odrzekł.
-Jasne, że mam rację. Mówię ci, pojedziesz do Rio de Janeiro i poprowadzisz naszą kadrę do zwycięstwa!
-Pojadę! - odpowiedział Michał, a na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech.
-Czyli to jednak to było powodem twoich zmartwień? - zapytałam, widząc ogromną ulgę przyjaciela.
-Wygląda na to, że tak.
***
Następnego dnia zaprosiłam Michała na kolację. Długo zastanawiałam się, co przygotować nam do jedzenia. Chciałam zrobić moją ulubioną sałatkę grecką, albo roladki w sosie. Rozważałam wiele dań. W końcu jednak wybór padł na kotleta schabowego z pieczonymi ziemniaczkami Pomyślałam, że Kubi nie często ma okazję próbować naszej wspaniałej, polskiej kuchni, którą przecież uwielbia. Grając na przykład w Ankarze, mógł tylko pomarzyć o schabowym, pierogach, czy innych smacznych potrawach z naszego kraju.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam i całe popołudnie krzątałam się w kuchni, przygotowując jedzenie. Jako, że Michał jest strasznym łakomczuchem, upiekłam też ciasto. Nie jetem dobrym cukiernikiem, więc mój murzynek wyszedł trochę za suchy i delikatnie się przypalił. Aby go uratować, przyozdobiłam go lukrową polewą. Zastawiłam stół i oczekując na przyjaciela, przebrałam się w jakieś luźne ciuchy. Po piętnastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi i cała w skowronkach poszłam je otworzyć. Przede mną stał Michał, wystrojony jakby szedł co najmniej na bankiet, albo bal. Miał na sobie czarny, prosty garnitur, jasną koszulę i muszkę. W ręce trzymał bukiet kolorowych kwiatów.
-Jak miło mi widzieć śliczną panią domu - zaśmiał się od progu i mnie przytulił. Następnie wręczył mi kwiaty.
-Hej Misiek, dobrze cię widzieć. - odpowiedziałam, odbierając podarunek. - Ładnie wyglądasz.
-Ty też - odpowiedział i pocałował mnie w policzek.
Spojrzałam na mój luźny T-shirt oraz spodnie dresowe i zaprosiłam przyjaciela do salonu. Kiedy Michał usiadł wygodnie na kanapie, poszłam szybko do mojego pokoju i wyciągnęłam z szafy pierwszą z brzegu sukienkę. Zawsze to lepsze niż zwykły dres. Następnie skierowałam się do kuchni i podgrzałam przygotowany posiłek. W czasie kolacji Michał bardzo zachwalał moje jedzenie.
-Ale pyszne, niebo w gębie - mówił co chwilę siatkarz.
-Nie przesadzasz czasem? - zaśmiałam się. - Nie jestem wybitną kucharką.
-Jesteś, naprawdę! To jedzenie jest po prostu wyborne.
-W takim razie bardzo mi miło.
Po kolacji przez chwilę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Potem postanowiliśmy oglądnąć jakiś film. Skończyło się na tym, że leżeliśmy na kanapie przykryci kocem i zajadając się pop-cornem, przez kilka godzin oglądaliśmy nasz ulubiony serial. Czasem tylko nawiązywał się między nami taki dialog:
-Gosiu, która godzina?
-Dochodzi pierwsza w nocy.
-Już pierwsza? To jeszcze jeden odcinek, dobra?
-Dobrze.
Około trzeciej w nocy podczas oglądania kolejnego sezonu serialu, usłyszeliśmy głośny pisk.
-Michał, co to? - zapytałam lekko zaniepokojona.
Kubi wstał jak oparzony i wyciągając z marynarki kluczyki od auta, odpowiedział:
-Chyba alarm mojego samochodu.
-Alarm? Jejku, idź to wyłącz, bo całe miasto obudzisz - zaśmiałam się.
Michał pobiegł na parking, a ja wyszłam na balkon, próbując cokolwiek zobaczyć. Było jednak zbyt ciemno. Po chwili alarm ustał i usłyszałam bardzo głośny krzyk Michała:
-Cholera jasna!
Bez zastanowienia wybiegłam z mieszkania i skierowałam się w stronę przyjaciela.
-Co się stało? - zapytałam lekko zdyszana, gdy już do niego dobiegłam.
-Sama zobacz - odpowiedział lekko zrezygnowany Kubi i wskazał ręką na swój samochód.
W jego aucie wybita była przednia szyba.
-Nie przejmuj się - uśmiechnęłam się do przyjaciela. - zbita szyba w samochodzie to jeszcze nic takiego.
-Jak ja teraz wrócę do domu? - zapytał Michał. - Pieszo mam kilka kilometrów, a autobusy i tramwaje o tej porze nie jeżdżą.
-Oj Kubiak, Kubiak. Prześpisz się u mnie w mieszkaniu. Pościelę ci na sofie - powiedziałam spokojnie, przytulając przyjaciela.
-Dzięki mała - jego mina była już widocznie bardziej radosna.
***
-Hej Gosiu! Co robisz? - usłyszałam zaspany głos Michała.
-Śniadanie - zaśmiałam się, krojąc w plasterki ogórek. - Co ty jesteś taki zaspany? Jest już dziesiąta.
-Już dziesiąta? - zapytał Kubi, siadając przy stole i przeciągając się.
-Tak - przytaknęłam pogodnie, stawiając przed nim talerz z kanapkami i kubek gorącej kawy.
-Wiesz co, miałem w nocy okropny koszmar. Śniło mi się, że ktoś wybił szybę w moim aucie. - powiedział Michał.
-To raczej nie był koszmar - sprostowałam wypowiedź przyjaciela,
-Jak to nie koszmar? Ktoś naprawdę wybił szybę w moi aucie? Jesteś pewna? - nie krył zdziwienia Kubiak.
-Jestem przekonana. Do końca życia zapamiętam twój krzyk o trzeciej nad ranem - nie mogłam powstrzymać się ze śmiechu.
Michał popatrzył na mnie ze zrezygnowaniem, a potem sam wybuchnął śmiechem.
-Coś mi się chyba przypomina - powiedział. - No to zaraz po śniadaniu muszę zadzwonić do warsztatu samochodowego.
-Dobry pomysł - uśmiechnęłam się. - Zastanawia mnie tylko jedno, kto to mógł zrobić?
-Ehhh, nie mam pojęcia - Michał wzruszył ramionami.
-Czyżby? - uniosłam do góry brew. - Mi się wydaję, że to nasi genialni koledzy siatkarze.
-Ktoś z siatkarzy? - zamyślił się Kubi, a po chwili na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech - Rzeczywiście mogli to zrobić siatkarze. Sam kiedyś wywinąłem podobny numer Kurkowi, pewnie chciał się zemścić.
-Jak dzieci, po prostu jak dzieci. - mówiąc to starałam się być bardzo poważna, jednak nie udało mi się i zaraz parsknęłam śmiechem.
-Tylko ja zaraz się do tego wyczynu przyznałem. My zawsze jak zrobimy coś głupiego, to od razu się przyznajemy. Inaczej nie było by zabawy - sprostował Michał.
Po śniadaniu jeszcze raz zeszliśmy z Michałem na parking, aby zobaczyć samochód. Kubi zadzwonił już do warsztatu samochodowego i oglądał swoją maszynę. Gołym okiem było widać, że szyba została wybita jakimś twardym przedmiotem. Michał zauważył w samochodzie sporych rozmiarów kamień.
-A to spryciarze - powiedział, wyjmując z samochodu przedmiot i kręcąc głową. Po chwili zauważyliśmy, że na kamieniu przyklejona była mała karteczka z napisem:
"Wybita szyba? To jeszcze nie wszystko Kubiak, to jeszcze nie wszystko!"
Oto kolejny - już 11 rozdział siatkarskiego opowiadania.
Ostatnio pod postem nie było ani jednego komentarza. Nie wiedziałam czemu. Czy rozdział po prostu się Wam nie podobał, czy może nie mieliście czasu go przeczytać i skomentować?
Dzisiaj proszę każdego z Was o komentarz, abym wiedziała, ile osób tak naprawdę czyta to opowiadanie. Wystarczy jedno słowo, jedno zdanie. Jeżeli coś Wam się spodobało - napiszcie, jeżeli coś się Wam nie podobało, również dajcie mi o tym znać.
Jeszcze raz bardzo proszę każdego o chociaż najkrótszy komentarz. :)
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
Ola
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego :D rozdziału, ale tak jak napisałaś nie było czasu. Rozdział oczywiście przeczytałam.
OdpowiedzUsuńCo do tej części opowiadania, takiego obrotu spraw się nie spodziewałam... Jestem bardzo ciekawa, kto wybił Michałowi szybę i oczywiście czekam na rozwiązanie w kolejnych rozdziałach.
Buziak! :* :D
Jestem ciekawa czy to na pewno siatkarz wybił tą szybę czy może to był ktoś inny?
OdpowiedzUsuńCudo ♥
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale ostatnio mam tyle na głowie, że z trudem znajduję czas, by chociaż zajrzeć na blogi. Ale teraz w końcu mogę coś napisać.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, dobrze, że Gosia przekonała Michała i ten jednak pojedzie na olimpiadę. Jakoś nie wyobrażam sobie drużyny bez niego. Zresztą wydaję mi się, że gdyby został, to nie byyłby szczęśliwy. W końcu wszyscy wiedzą jak wiele znaczy dla niego siatkówka.
Mam pewne podejrzenia, co do tego kto wybił szybę w samochodzie Kubiaka. Wydaję mi się, że to może mieć związek z ojcem Lenki. Mam nadzieję, ze to niedługo się rozwiąże.
Naprawdę coraz bardziej wciągam się w to opowiadanie. Bardzo je lubię i jedyne czego brakuję mi do pełni szczęścia, to coś z Stephanem. Ale mnie go zawsze brakuje, we wszystkich opowiadaniach.
Z zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Zapraszam na nowe rozdziały na "Without you..." http://withoutyoumylife.blogspot.com/2016/09/rozdzia-14.html i "Siatkówka? To trudny przypadek." http://trudny-przypadek.blogspot.com/2016/09/rozdzia-31.html
UsuńJestem i czytam :*
OdpowiedzUsuńBardzo przypadł mi do gustu ten rozdział :)
Fajnie sie go czytało, tak lekko ;) czekam na następny :*
Całuje
Ironia