piątek, 17 lutego 2017

Rozdział 14

Tej nocy nie spałam dobrze. Ciągle budził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie musiałam nawet sprawdzać, kto się do mnie dobija, bo byłam pewna, że to Michał. Rankiem okazało się, że moje przeczucia były trafione.  Na wyświetlaczu zobaczyłam 12 nieodebranych połączeń i kilkanaście SMS-ów. Zaraz przeczytałam je wszystkie, chociaż doskonale wiedziałam, że nie mogę na nie odpowiedzieć. Kiedy je czytałam, moje serce waliło coraz szybciej, a z oczów lały się łzy. Mój kochany Michał chciał się ze mną skontaktować, pisał, że się martwi i nie wie, dlaczego nie odpowiadam. On naprawdę bardzo się o mnie niepokoił. A ja bezsilna, nawet nie mogłam powiedzieć mu, co czuję. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiłam go w tak ważnym momencie, tydzień przed wylotem do Brazylii. Teraz, kiedy powinnam przy nim być, musiałam go opuścić. Próbowałam usprawiedliwiać się sama przed sobą i mówiłam sobie, że robię to dla jego dobra. Przecież nie chcę pozbawić go marzeń o Rio. Jednak takie tłumaczenie mi nie wystarczało. Chciałam coś zrobić, zgłosić policji tę całą sprawę, zawalczyć o sprawiedliwość. Ale ta myśl szybko się ode mnie oddaliła. Oczami wyobraźni widziałam Kubiaka grającego na igrzyskach. Nie chciałam mu tego pięknego momentu odebrać. W końcu nie miałam pewności, że policja schwyta drania, który rozsyła te głupie groźby. Jeśli coś poszłoby nie tak i ktoś zraniłby Michała, nigdy w życiu bym sobie tego nie wybaczyła. 
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nie zważając na to, że byłam w piżamie, szybko pobiegłam do korytarza i przez szybę od drzwi ujrzałam... Kubiaka. Nie wiedziałam, co robić. Chciałam rzucić się mu w ramiona, przytulić go, wyznać całą prawdę i powód mojego dziwnego zachowania, ale tego nie zrobiłam. Podeszłam do drzwi na drżących nogach i delikatnie je uchyliłam. Uśmiechnęłam się smutno do siatkarza, patrząc w jego oczy i powiedziałam:
- Przepraszam, ale nie możesz do mnie wejść.
- Rozumiem - odparł Michał. - Ale proszę powiedz, co się dzieje.
- Nie mogę...Chciałabym, ale naprawdę nie mogę - po policzku popłynęły mi łzy.
- Obiecuję, że ci pomogę.
- Kocham cię, kocham jak brata. Najbardziej na świecie. Pamiętaj o tym. Ale nie mogę nic powiedzieć. Proszę nie przychodź do mnie, nie pisz, nie dzwoń. Później ci to wytłumaczę - powiedziałam załamanym głosem. - A teraz chyba lepiej będzie, jeśli pójdziesz.
- Dobrze - odpowiedział. - Też cię kocham i nigdy o tym nie zapominaj.
Gdy Michał odszedł, zupełnie się załamałam. Usiadłam na podłodze, ukryłam twarz w dłoniach i skulona płakałam. Nie miałam nikogo, aby mógł mnie pocieszyć. Nikt nie mógł mnie przytulić, powiedzieć słowa otuchy. Nikomu nie mogłam się zwierzyć. Teraz jeszcze bardziej się bałam, że przyjaźń moja i Kubiaka się rozpadnie. Chociaż nie chciałam dopuszczać do siebie takiej myśli, jednak w mojej głowie cały czas układały się czarne scenariusze. W końcu postanowiłam czymś się zająć, bo przecież nie mogłam przez kilka tygodni nic nie robić i siedzieć sama w pustym mieszkaniu. Aby móc chociaż przez chwilę zapomnieć o smutkach, postanowiłam wybrać się w miejsce, do którego uwielbiam chodzić... na boisko do siatkówki.
Przebrałam się w sportowy strój, zabrałam piłkę do plecaka i szybko wybiegłam z domu. Szłam drogą ze spuszczoną głową, słuchając muzyki przez słuchawki. Na ulicy było naprawdę tłoczno. Samochody głośno trąbiły. Mijałam mnóstwo ludzi. Jedni byli weseli, uśmiechnięci. Inni szli powoli, smutni i zatroskani. Gołym okiem widać było, kto jest szczęśliwy, a kto nie. Zaczęłam rozmyślać o życiu. Jak to jest, że jeszcze kilka dni temu byłam radosna, a dziś chciałabym zniknąć ze świata? Los jest taki przewrotny, czasem niesprawiedliwy. Nigdy nie możemy być niczego pewni. Wszystko cały czas się zmienia, a szczęście nie zawsze chce się do nas uśmiechać. Ale prędzej czy później musi przyjść do wszystkich. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Chociaż coraz częściej zaczynałam wątpić w prawdziwe szczęście.
Kiedy doszłam na boisko, nikogo nie było w pobliżu. Zaczęłam sama odbijać piłkę. Nie było to jednak zbyt zajmujące ani ciekawe. Usiadłam więc na ławce obok, czekając, że może w końcu ktoś przyjdzie  i będę mogła z nim zagrać. Siedziałam smutna, zawiedziona. Myślałam, że chociaż siatkówka wyciągnie mnie na chwilę z szarego świata. Ale zawiodłam się, po raz kolejny się zawiodłam, chociaż powinnam się przyzwyczaić, że nigdy nie można na nic liczyć. Zamknęłam oczy i nagle usłyszałam cichy, dziewczęcy głosik.
-Przepraszam - powiedziała do mnie mała dziewczynka, uśmiechając się uroczo.
-Tak? – zapytałam.
-Czy chciałaby pani ze mną zagrać w siatkówkę? Bo nikogo więcej nie ma, a mi się nudzi - zaśmiała się.
-Oczywiście chętnie zagram - odparłam. - Szczerze mówiąc właśnie po to tu przyszłam, ale nie miałam z kim odbijać.
-No to super - powiedziała dziewczyna i pociągnęła mnie za rękę w stronę boiska.
Grałyśmy przez dobrą godzinę. Bawiłam się dobrze. Było mi głupio, że jeszcze przed chwilą złościłam się na siatkówkę. 
-Na tym świecie można liczyć tylko na siatkówkę - pomyślałam. - Ona na pewno nigdy nie zawiedzie.
Po rozegraniu kilku setów, obie wraz z dziewczynką dobrze się zmęczyłyśmy, dlatego usiadłyśmy na chwilę na ławce i zaczęłyśmy ożywioną rozmowę.
-Jak pani na imię? - zapytała mnie mała.
-Mam na imię Małgosia - uśmiechnęłam się - A ty?
-Ja jestem Lena i mam 11 lat - odparła szybko.
-Lena... Miałam kiedyś bliską osobę o takim imieniu - uśmiechnęłam się smutno do dziewczynki, ale nie chciałam, by dziewczyna widziała, że płaczę, dlatego szybko opanowałam emocje.
-Przepraszam, nie chciałam pani zasmucić - zmieszała się Lena.
-Nie, nic nie szkodzi - powiedziałam i objęłam dziewczynę ramieniem. - Tak naprawdę to chciałabym ci podziękować. Pewnie nie powinnam ci tego mówić, ale dzisiaj miałam okropny dzień i przyszłam tu, aby pograć w siatkówkę. Nie było jednak nikogo i czułam się jeszcze gorzej. Dzięki tobie zapomniałam na chwilę o sprawie, która mnie martwi i mogłam dobrze się bawić.
-W takim razie bardzo się cieszę, ale to nie ja pani pomogłam, lecz siatkówka - uśmiechnęła się nastolatka. - Od razu po pani widać, że kocha pani granie. A siatkówka jest lekarstwem na wszystko.
-Zgadzam się, piękne słowa - powiedziałam. - Jesteś taka młoda, a jednak bardzo mądra.
-Dziękuję - odparła Lena. - Przepraszam, że zapytam, ale co panią martwi?
-To długa historia. Ale mówiąc krótko, boję się o moją przyjaźń. Mam takiego wspaniałego przyjaciela, przeszliśmy dużo, znamy się wiele lat. Teraz mamy ciężki okres i boję się, że to wszystko może się skończyć – powiedziałam zgodnie z prawdą.
Dziewczyna przez chwilę milczała. Później spojrzała mi głęboko w oczy i powiedziała:
-Jeśli to prawdziwa przyjaźń, to przetrwa wszystko, jestem tego pewna.
Słowa dziewczynki wzruszyły mnie. Dały mi nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Że przeczekam ten trudny czas, a później, po igrzyskach, moje relacje z Michałem naprawią się. Dały mi nadzieję, że razem z Kubiakiem pokonamy tego drania, który chce nas skłócić. Jej słowa był dla mnie jak lekarstwo, którego potrzebowałam.
-Dziękuję - odrzekłam. Nie umiałam powiedzieć nic więcej. 
Siedziałyśmy na ławce jeszcze przez kilka minut, ale obie milczałyśmy. Później dziewczyna powiedziała, że już późno i że musi wracać do swojego mieszkania. Podziękowała mi za grę i uśmiechnęła się. Później odeszła. Przez chwilę siedziałam jeszcze na ławce i rozmyślałam, czy ona była tylko moim snem, czy rzeczywiście się z nią spotkałam. Przypomniałam sobie grę i doszłam do wniosku, że dziewczyna rzeczywiście jeszcze kilka minut temu siedziała tu ze mną. Później sama poszłam do mieszkania. Smutne myśli wróciły, ale w moim sercu pojawiło się więcej nadziei. Teraz czekałam już tylko na Igrzyska Olimpijskie. 




Jest rozdział czternasty. Miał pojawić się już wczoraj, ale tak wyszło, że nie zdążyłam. Zapraszam do czytania i komentowania.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
Ola

1 komentarz:

  1. Strasznie przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale jakoś nie mogłam się do tego zebrać. Próbowałam ze trzy razy zacząć pisać coś sensownego, ale za każdym razem odkładałam to na później. Jestem jednak teraz i spróbuję się logicznie wysłowić.
    Pomysł z intrygą jest bardzo interesujący i tajemniczy. Ciekawi mnie, kto grozi Lenie i Michałowi i jak długo ma jeszcze zamiar pogrywać w tę grę. Boję się trochę, że relacja między bohaterami może się przez to pogorszyć, a tego nikt by nie chciał. Dodatkowo pozostaje jeszcze kwestia tego, by nikomu nie stała się krzywda.
    Strasznie podobało mi się to, jak opisałaś scenę z dziewczynką. Nie wyszła ona sztucznie, ale też nie przesadnie lekko, udało ci się ująć cały przekaz. Dodatkowo uważam tę scenkę za strasznie uroczą i rozczulającą. Naprawdę, cud, miód i orzeszki.
    Z mojej strony to na razie tylko. Z niecierpliwością czekam na nexta i zapraszam na nowy rozdział na "Without you..."
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń