piątek, 10 marca 2017

Rozdział 15

Dni mijały mi wolno, mozolnie. Nie mogłam dużej siedzieć sama w czterech ścianach, dlatego zdecydowałam się wrócić do mojej dziennikarskiej pracy. Po wypadku i tym wszystkim, co przeszłam, mój szef dał mi wolne do końca sierpnia. Powiedział, abym odpoczęła i nie myślała o pracy. Ale co miałam robić? W samotności do głowy przychodziły mi coraz bardziej czarne myśli. W pracy wszyscy przyjęli mnie ciepło. Usłyszałam wiele miłych słów nawet z ust ludzi, którzy za mną nie przepadali. Każdy mówił, że za mną tęsknił, że beze mnie w pracy było smutno, nudno. 
Pewnego ranka, idąc ulicą do biura, zauważyłam, że jakiś mężczyzna ubrany w ciemny strój, dziwnie się mi przyglądał. Jednak nie traktowałam tego poważnie, pomyślałam, że to mi się tylko zdawało.Wieczorem, wracając do mieszkania tramwajem, po raz kolejny zobaczyłam tego samego mężczyznę. Wtedy przestraszyłam się już nie na żarty. Mężczyzna chyba zorientował się, że mam co do niego pewne podejrzenia, bo przesiadł się na sam koniec tramwaju i przez całą drogę już na mnie nie spoglądał. Przez następne dni już go nie widywałam. Nie miałam jednak pewności, czy nie śledzi mnie ktoś inny. 

***
Nadszedł dzień, kiedy nasi siatkarze mieli wylecieć do Brazylii, aby tam zacząć ostatnią już fazę przygotowań do Igrzysk Olimpijskich. Był to ostatni dzień, aby spotkać się z Kubim. Chciałam zobaczyć go przed igrzyskami. Nie mogłam jednak się z nim spotkać, czy porozmawiać. Mimo to postanowiłam udać się na lotnisko. Zwolniłam się wcześniej z pracy i pojechałam na miejsce. Długo spacerowałam przez korytarze terminalu, mając nadzieję, że wśród tłumu ludzi ujrzę któregoś z moich 2-metrowych kolegów. Kiedy po godzinie "poszukiwania" nie dały zamierzonego efektu i chciałam już wrócić do swojego mieszkania, wpadłam na jakiegoś mężczyznę. 
-Przepraszam - wymamrotałam pod nosem, nawet nie spoglądając na jego twarz.
-Gosia, a co ty tu robisz? - usłyszałam znajomy głos.
-Nowakowski, to ty? - zaśmiałam się. - Spadłeś mi jak z nieba, musisz mi pomóc.
-Chętnie ci pomogę, ale nie wiem czy będę umiał, bo sam się zgubiłem. A według mojego zegarka, samolot z naszą reprezentacją powinien odlecieć do Brazylii za 15 minut - odpowiedział.
-Cholera jasna! Przecież się spóźnisz! - wykrzyczałam.
-No i co? - zaśmiał się nieświadomy swojej nieodpowiedzialności siatkarz.
-Z kim ja się zadaję? - wymamrotałam. - A to, że jeśli nie zdążysz na ten samolot, to prawdopodobnie nie dotrzesz do Rio de Janeiro przed Igrzyskami Olimpijskimi. Z tego co wiem, wszystkie loty do Brazylii do końca sierpnia są już zarezerwowane. Przecież mnóstwo ludzi leci na igrzyska.
-O kurcze! - podrapał się po głowie Piter. - To rzeczywiście mamy problem.
-Nie stój tak, tylko mów, z którego miejsca wylatuje wasz samolot.
-Ale ja nie wiem! - odparł zrezygnowany. W tym momencie usłyszałam głośny krzyk kilkunastu mężczyzn:
-Nowakowski! Gdzie ty się podziewasz? Szukamy cię po całym lotnisku!
Spojrzałam w swoją prawą stronę, a tam stała cała nasza reprezentacja siatkarzy. Niektórzy machali do Piotrka, inni żywo gestykulowali rękami, jeszcze inni śmiali się z nieporadności swojego kolegi. Mnie na szczęście lub nieszczęście nikt nie zauważył.
-No leć do nich - zasmiałam się, potrącając lekko Pitera.
-Dzięki za pomoc - uśmiechnął się do mnie i pobiegł w stronę swoich kolegów.
-Powodzenia na igrzyskach - krzyknęłam jeszcze za nim. 
Kiedy Nowakowski dotarł do siatkarzy, wszyscy go otoczyli i zaczęli coś do niego mówić. Nie wiem co, bo stałam zbyt daleko, aby usłyszeć ich słowa, ale jest to niestotne. Najważniejsze dla mnie było to, że ujrzałam tego jednego siatkarza, dla którego tu przyjechałam, Michała. Zobaczyłam jego twarz i uśmiech. To było coś niesamowitego. Niby nic takiego, przecież kilkanaście dni temu widywałam Kubiaka codziennie. Ale teraz naprawdę za nim tęskniłam. Nie rozmawiałam z nim, nie pisałam. Było to dla mnie ciężkie. Kiedy ujrzałam Miśka, poczułam się jak mała dziewczynka, która przytulona została przez rodziców. Poczułam się taka bezpieczna, szczęśliwa, mimo że wcale taka nie byłam. Groziło mi niebezpieczeństwo, ale w tamtym momencie stało się to nieistotne. Najważniejszy był tylko przyjaciel, którego mogłam ujrzeć. Ten moment trwał dla mnie całą wieczność, chociaż był tak krótki. Kiedy siatkarze odeszli, cicho i pod nosem wyszeptałam sama do siebie:
-Powodzenia na igrzyskach Misiek, wierzę w ciebie. Później odeszłam z lotniska.
Tego samego wieczoru, gdy oglądałam serial, zazdwonił do mnie nieznajomy numer. Postanowiłam nie odbierać. W końcu jeśli byłby to ktoś ważny, miałabym go w kontaktach. Jednak osoba po drugiej stronie telefonu nie dawała za wygraną i dzwoniła do mnie kilkanaście razy. 
-A może to coś ważnego? - pomyślałam i odebrałam telefon.
-Halo! - usłyszałam męski głos po drugiej stronie słuchawki.
-Tak? - powiedziałam.
-Czy to Małgorzata Fiołek? 
-Tak, a o co chodzi? - zapytałam.
-Czy urodziłaś się 19 grudnia 1992 roku?
-Tak, ale o co chodzi? - powiedziałam zaniepokojona.
-Mieszkasz w Krakowie, a pracujesz w branży dziennikarskiej. Twoi rodzice i brat mieszkają w Anglii. Tego roku uległaś wypadkowi samochodowemu. Przyjaźnisz się z siatkarzami z polskiej reprezentacji. Dzisiaj o godzinie 13:04 byłaś na lotnisku i rozmawiałaś z niejakim Piotrem Nowakowskim...
-O co chodzi!? - krzyknęłam do słuchawki. 
-O nic - zaśmiał się głos po drugiej stronie. - Chcemy, abyś miała świadomość, że my wszystko o tobie wiemy. I jeśli nie będziesz grzeczna, to będziesz miała z nami do czynienia. 
-Ale ja nic nie robię - powiedziałam zrezygnowana.
-Czy nic nie robisz, to się jeszcze okaże. Chyba pamiętasz naszą umowę?
-Jaką znowu umowę? Ja niczego nie podpisywałam! - odparłam drżącym głosem
-Nie pamiętasz? To bardzo ciekawe... Chodzi o umowę, że jeżeli będziesz spotykała się z Kubiakiem, to nie trafi on na Igrzyska Olimpijskie, tylko na oddział intensywnej terapii.
-Nie wiem kim jesteś, ale cię znajdę! Obiecuję, że cię znajdę! A wtedy nic cię draniu nie uratuje! Spróbuj coś zrobić Michałowi, a do końca życia tego pożałujesz! - krzyknęłam ze wszystkich sił.
-Ktoś tu jest nieposłuszny - odpowiedział z drwiną w głosie mężczyzna. - Posłuchaj, daję ci ostatnią szansę. Spróbuj napisać chociaż jedno słówko do swojego księcia, a będzie ono ostatnią rzeczą, którą w życiu przeczytał.
W tym momencie nie wytrzymałam. Rozłączyłam się, rzuciłam z całej siły telefon na podłogę, położyłam się na ziemi i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co robić. Podeszłam do ściany, zdjęłam z niej kolorowy obraz i rzuciłam go o ziemię. Szkło pękło na setki kawałków i leżało na ziemi. Zraniłam sobie na nim nogę. Ale na to nie zważałam. Byłam cała roztrzęsiona, zdenerwowana. Tak bardzo się bałam. Bałam się o Michała i o siebie. Bałam się o nasze bezpieczeństwo. Mogłam tę całą sprawę od razu zgłosić na policję. Teraz mi i Kubiakowi grozi śmierć! Po kilkunastu minutach trochę ochłonęłam, ale serce nadal biło mi jak oszalałe. Wiedziałam, że przede wszystkim muszę zadbać o swoje bezpieczeństwo. Podeszłam do drzwi i zamknęłam je na dwa zamki. Wszystkie okna zasłoniłam roletami. Zadzwoniłam do swojego szefa i skłamałam mu, że jestem chora. Postanowiłam przez cały sierpień nie wychodzić z mieszkania. Zaczęła się dla mnie prawdziwa szkoła przetrwania...




Tak prezentuje się już 15 rozdział na moim blogu ;)
Jeśli go przeczytaliście, dajcie mi znać w komentarzu, abym wiedziała, że tu jesteście. Ostatnio pod postem była znikoma ilość komentarzy. Jeśli przeczytaliście ten wpis, to proszę napiszcie chociaż jedno słówko. To naprawdę bardzo motywuje :) 
Pozdrawiam i życze miłego weekendu!
Ola

1 komentarz:

  1. Dzisiaj nie napiszę zbyt dużo, bo moja wena osiągnęła poziom Rowu Mariańskiego, co zresztą widać w mojej ostatniej twórczości ( nowe rozdziały na "Enigmie..." i "A la croisee...".
    Muszę powiedzieć, że coraz bardziej martwię się o Gosię. Bardzo nie podoba i się to, co robią te nieznajome osoby, takie zastraszanie jest po prostu okrutne. Dziewczyna już i tak wiele przeszła, a obecna sytuacja na pewno jest dla niej bardzo trudna.
    Ciekawi mnie, kiedy w końcu Michał dowie się o tym wszystkim. Mam nadzieję, że stanie się to już niedługie i będzie wstanie jakoś bezpiecznie rozwiązać całą sytuację.
    Z mojej strony to na razie tyle. Czekam na nexta.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń