piątek, 21 kwietnia 2017

Rozdział 16

Przez cały tydzień siedziałam zamknięta w mieszkaniu. Bałam się wyjść na balkon, czy uchylić zasłonięte roletami okna. Bardzo się nudziłam, chociaż robiłam wszystko, aby temu zapobiec. Czytałam książki, sprzątałam i oglądałam seriale. Nic jednak nie pomagało i czas okropnie mi się dłużył. Brakowało mi normalnego życia. Brakowało mi wieczornych spacerów, rowerowych przejażdżek i promieni słońca, które wpadały do pokoi przez okna i rozświetlały mrok. Brakowało mi spotkań z ludźmi. Brakowało mi wszystkiego. 
Przez ten tydzień miałam bardzo dużo czasu, aby porozmyślać. Mogłam spokojnie i bez pośpiechu przeanalizować w głowie wszystkie wydarzenia, które spotkały mnie od kilku miesięcy. Nie było łatwe wracać wspomnieniami do ciężkich chwil. Bałam się myśleć o przeszłości, bo była dla mnie bardzo bolesna. Musiałam jednak wszystko przemyśleć i ułożyć sobie w głowie plan działania. Przecież nie mogłam siedzieć zamknięta w mieszkaniu do zakończenia igrzysk. W końcu podjęłam decyzję, z którą długo zwlekałam.
Byłam zbyt silną osobą, aby dać sobą manipulować. Miałam zbyt twardy i nieustępliwy charakter, aby ktoś miał mną pomiatać i mnie szantażować. Byłam zbyt odważna, aby siedzieć zamknięta w czterech ścianach. I przede wszystkim za bardzo kochałam Michała, aby zostawić go samego w ważnym momencie jego życia. Mogłam zrobić tylko jedno - pojechać do Rio de Janeiro. Doskonale wiedziałam, że osoba, która szantażuje mnie i Michała, chce naszego smutku i nieszczęścia. Ale dlaczego miałabym poddawać się i nie walczyć o szczęście swoje i osoby, którą kocham? Czemu miałabym być smutna i przygnębiona? Bo jakaś obca i zła osoba tak chce? To było bezsensowne! Postanowiłam zrobić wszystko, aby sprzeciwić się temu bezlitosnemu człowiekowi, który wtargnął w życie moje i Michała. Chciałam za wszelką cenę pokazać mu, że wcale nie zamierzam robić tego, co on chce. Chciałam zawalczyć o szczęście. 
Szybko sięgnęłam po laptopa i zaczęłam szukać informacji o lotach do Brazylii. Obawiałam się, że wszystkie miejsca w samolotach będą już zajęte. Przecież do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich został niespełna tydzień. Okazało się jednak, że zainteresowanie lotami do Ameryki Południowej było tak duże, że zwiększono liczbę kursów samolotów na ten kontynent. Dzięki temu bez problemu znalazłam sporo wolnych miejsc w samolocie i bez zastanowienia zakupiłam bilet. Później zaczęłam szukać wolnych hotelów w okolicy Rio de Janeiro. Bałam się, że wszystkie będą zajęte. Miałam rację. Pokoje w hotelach nawet tych oddalonych o kilkanaście kilometrów od centrum Rio, zostały zarezerwowane kilka miesięcy wcześniej. Znów jednak miałam szczęście, bo trafiłam na reklamę domków kempingowych. Były ładne, przytulne, całkiem niedrogie i znajdowały się blisko wioski olimpijskiej, więc szybko zarezerwowałam miejsce w jednym z nich. Kiedy byłam już pewna swojego wylotu do Brazylii, przypomniałam sobie o najważniejszej rzeczy - biletach na mecze Polaków. Przecież chciałam jechać do Rio na mecze siatkówki, a nie po to, aby pozwiedzać Brazylię! Przestraszyłam się, że bilety zostały już dawno wyprzedane. Jednak zostałam całkiem mile zaskoczona. Okazało się, że mecze naszej reprezentacji o dziwo wcale nie cieszyły się spektakularnym zainteresowaniem i na wszystkie były jeszcze wolne bilety. Tylko na spotkanie Polska - Argentyna prawie wszystkie wejściówki zostały wyprzedane, ale i tak udało znaleźć mi się jeszcze jakieś wolne miejsce. Chciałam też zamówić bilety na ćwierćfinały, półfinały i finał. Dla mnie oczywistą oczywistością było to, że Biało-Czerwoni zostaną w Rio de Janeiro do samego końca i zagrają w wielkim finale. Jednak na żadne mecze oprócz grupowych nie było wolnych wejściówek. 
-Cóż, wygląda na to, że najważniejsze spotkania oglądnę w swoim domku kempingowym - powiedziałam sama do siebie i zaśmiałam się.

***
Dawno nie latałam samolotem i zdążyłam zapomnieć, że nie przepadam za tym środkiem transportu. Kiedy maszyna wzbiła się w powietrze, delikatnie mówiąc zrobiło mi się nie dobrze. Od zawsze bałam się latać, ale mój strach nigdy nie był tak wielki, jak tym razem. Musiałam jednak jakoś przeżyć te złe momenty. W końcu, kiedy samolot wylądował w Brazylii, poczułam ogromną ulgę. Po opuszczeniu lotniska, taszcząc w ręce dwa ogromne bagaże, przechadzałam się zatłoczonymi ulicami Rio. Tak naprawdę próbowałam znaleźć drogę do swojego domku kempingowego. Nie mogłam go jednak odszukać i wszystko wyglądało na to, że się zgubiłam. Mój GPS w telefonie odmawiał współpracy, a ja nie wiedziałam, co z sobą zrobić. Okropnie bolały mnie nogi, a także ręce od noszenia moich bagaży. W końcu znalazłam jakiś mały sklepik z mapami. Podeszłam do młodego sprzedawcy i z uroczym uśmiechem zapytałam go w języku angielskim, czy mógłby sprzedać mi plan Rio. On jednak zamiast podać mi oczekiwany towar, popatrzył na mnie, jak na kosmitkę. Powtórzyłam więc jeszcze raz powoli moją prośbę, ale on nie reagował. Domyśliłam się więc, że nie potrafi mówić po angielsku, dlatego wskazałam palcem mapę, którą chciałam zakupić. Chłopak w końcu zrozumiał o co mi chodzi i sprzedał mi upragniony skrawek papieru. Ja odeszłam powoli od sklepiku, pogłębiając się w lekturze planu miasta. Prawie nic z niego nie rozumiałam, ale na szczęście piktogramy były podobne do tych na polskich mapach. Okazało się, że domki kempingowe są całkowicie po drugiej stronie miasta. Chcąc iść na piechotę, pewnie nie dotarłabym tam przed zachodem słońca. Przez chwilę chciałam znaleźć jakiś autobus, ale pomyślałam, że to bez sensu, bo znając mój zmysł orientacji w terenie, zajechałabym nim nie wiadomo gdzie i zgubiłabym się jeszcze bardziej. Postanowiłam więc iść pieszo, nie zważając na to, ile miałoby to trwać. Po godzinie poczułam się tak bardzo słaba, że musiałam usiąść. Przechodziłam wtedy obok jakiegoś małego parku, więc znalazłam w nim pustą ławkę i usiadłam. Na kolanach trzymałam mapę i próbowałam ogarnąć, gdzie obecnie się znajduję, bo obawiałam się, że znów się zgubiłam. Po chwili usiadł obok mnie jakiś mężczyzna. Nie zwróciłam na niego zbytniej uwagi, ale on bacznie mi się przyglądał. Udawałam, że go nie widzę i mruknęłam z ironią sama do siebie:
-Mogłam się uczyć geografii, to teraz nie miałabym problemów z odczytaniem mapy. Mogę mieć pretensje tylko sama do siebie.
-Masz rację Gosiu. Geografia jest bardzo potrzebna - odpowiedział z ogromnym uśmiechem na twarzy mężczyzna, który siedział obok mnie. 
Kiedy to usłyszałam, zerwałam się z ławki i spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. Potem szybko rzuciłam mu się w ramiona.
-Michał! Nie wierzę, że to ty!
-A kim innym mógłbym być? - zaśmiał się Kubi
-Jak ja mogłam cię nie poznać? 
-Sam się nad tym zastanawiam - uśmiechnął się przyjmujący, a ja po raz kolejny go przytuliłam.
-Tak bardzo mi cię brakowało. Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam. 
-Ja też tęskniłem. Żałowałem, że nie spotkałem się z tobą przed wylotem do Rio. A tu proszę, taka wielka niespodzianka. 
-Nawet nie wiesz, jaką niespodziankę zrobiłeś mi ty swoim pojawieniem się. Czy ty wiesz, że zabłądziłam i od kilku godzin próbuję znaleźć domek kempingowy? - zaśmiałam się.
-No widzisz. Mogłaś uczyć się geografii! - Kubiak mrugnął okiem. - A tak na serio, to pokaż mi tę mapę, a ja zaprowadzę cię do celu. Przez te dni spędzone w Brazylii poznałem Rio tak dobrze, że znam go lepiej niż własną kieszeń.
-Oj Misiek. Co ja bym bez ciebie zrobiła? - powiedziałam i wskazałam palcem poszukiwane przeze mnie miejsce.
-To całkiem niedaleko stąd. Piętnaście minut i będziemy na miejscu.
-Naprawdę? Ja myślałam, że będę musiała tam iść kilka godzin - nie mogłam opanować śmiechu myśląc o własnej bezradności. Po kilkunastu minutach rzeczywiście byliśmy u celu mojej podróży. Domek kempingowy okazał się śliczny. Zaprosiłam Kubiego do środka. Rzuciłam w kąt swoje bagaże i usiadłam z przyjmującym na wygodnej kanapie. Cieszyliśmy się tym, że siebie mamy. Pośmialiśmy się razem i porozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, tak jak prawdziwi przyjaciele. Po chwili spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że Michał nie jest w Brazylii na wakacjach, ale trenuje do igrzysk, które miały zacząć się za trzy dni. Nie chciałam zabierać mu cennego czasu i nie chciałam, aby przeze mnie zarywał treningi, czy ważne spotkania.
-Misiek, a ty na pewno masz czas ze mną rozmawiać? Nie masz treningu, czy coś?
-Nie martw się Gosiu. Trening zaczynam dopiero za dwie godziny. Teraz Stephane dał nam wolne, abyśmy przez chwilę odpoczęli i oderwali się od siatkówki.
-To dobrze - uśmiechnęłam się.
-Gosiu, mam do ciebie jedno pytanie - powiedział po chwili Kubiak.
-Tak? 
-Dlaczego właściwie przyjechałaś do Rio de Janeiro. Domyślam się, że pewnie na mecze naszej reprezentacji. Ale czemu nic wcześniej nie powiedziałaś? 
Nie wiedziałam, czy powiedzieć Miśkowi o całej prawdzie, czy wmyślić sobie wymówkę. Nie chciałam okłamywać Michała, ale bałam się też powiedzieć mu prawdę o tym, jak bardzo mi i jemu groził nieznajomy człowiek. Nie chciałam martwić Michała przed Igrzyskami Olimpijskimi. Obiecałam sobie, że opowiem mu o wszystkim po zakończeniu turnieju, gdy spokojnie będziemy wracać do Polski. Ale w końcu pomyślałam, że to nie ma sensu. Nie mam powodów, aby okłamywać Michała. Postanowiłam powiedzieć mu cała prawdę - od początku do końca. O tym, dlaczego przed jego wyjazdem do Rio tak bardzo dziwnie się zachowywałam, dlaczego zerwałam z nim kontakt. Chciałam powiedzieć mu wszystko.
-No dobrze, opowiem ci o wszystkim.





W końcu pojawia się nowy rozdział. :)
Długo nie mogłam zebrać się do jego napisania, bo kompletnie nie wiedziałam, co dalej ma się wydarzyć w moim opowiadaniu. Doszłam do takiego punktu, gdzie każdą część pisze mi się bardzo trudno, bo jeszcze do końca nie wiem, jak ma potoczyć się historia. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, chociaż ja nie jestem z niego do końca zadowolona. Myślałam, że wyjdzie lepiej.
Proszę o komentarze, bo ostatnio jest ich mało.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu. :) 
Ola


4 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że dodałaś kolejny rozdział. Całkowicie cie rozumiem - ja też miałam kilka razy taki moment, że zupełnie nie miałam pojęcia, co napisać. Dlatego prowadzę jednocześnie kilka historii, żeby w momencie, kiedy poczuję zmęczenie jednym tytułem, swobodnie przejść na drugi.
    Jak zwykle rozdział jest bardzo dobry i zupełnie nie rozumiem twojego narzekania ( no dobra rozumiem sama narzekam xd), ponieważ, chociaż rozdziały masz lepsze i gorsze, to poniżej pewnego poziomu nie schodzisz.
    Dobrze, że Gosia w końcu zdecydowała się na wyjazd do Rio i spotkanie z Michałem. Myślę, że razem poradzą sobie z zaistniałą sytuacją i wszystko skończy się dobrze. Obydwoje zasługują na szczęśliwe zakończenie. Już nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze jestem zachwycona rozdziałem. Czekam na następny.
    A ze swojej strony zapraszam Cię na nową (nie siatkarską ) historię.
    http://kolejnahistorianat.blogspot.com/
    Narazie pojawił się 1 rozdział.
    Całuję,
    Ironia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Igła szył siatkówkę na miarę. My staramy się uszyć siatkarski spis z nici, które łączą wszystkie siatkarskie opowiadania – szyjemy słowem. :) Jeśli masz ochotę pomóc nam się rozkręcić, zapraszamy:
    http://slowem-szyte.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń